Wdukatorzy w good feeling.

Edukatorzy w good feeling.

Edukatorzy w good feeling.

“Moim zdaniem Lasy Państwowe musiały wypełnić lukę w edukacji narodowej na temat wiedzy o środowisku leśnym, ponieważ program nauczania w szkole podstawowej i średniej pominął ten temat. Zgadzam się z tym, że nie zawsze skutecznie i we właściwy sposób. Natomiast mam wrażenie, że w świadomości dzieci n.t. otaczającego nas świata zabrakło miejsca dla leśnika i lasu jako miejsca pracy, przy tym szeroko opisany jest zawód policjanta, strażaka, lekarza i górnika (a jakże!), może jeszcze dodam rolnika. Natomiast nie spotkałem jeszcze podręcznika szkolnego, który chociaż by wspomniał, że jest taka osoba jak leśnik i czym się zajmuje.( Jeżeli znacie takie – to proszę o autora i wydawcę).

Dlatego leśnicy po upadku komuny, w trosce o rzetelność przekazu na swój temat, po prostu sami poczuli się do odpowiedzialności i o to zadbali. Czy mieli do tego prawo? Jak najbardziej – ze względu na przepisy ustawy o lasach -PGL Lasy Państwowe jest przedsiębiorstwem samofinansującym się i nie pobierało w tym celu dotacji ze Skarbu Państwa. To, że zainwestowano w odpowiednie warunki do przekazywania tej wiedzy, świadczy tylko o szacunku do odwiedzających gości( coraz częściej również zagranicznych). Przecież nie można wiecznie stać przy ognisku gdzieś w krzakach i w gumofilcach oraz udawać, że jest fajnie. Oczywiście nie chciałbym tutaj usprawiedliwiać jakiś patologii w budowaniu bizantyjskich centrów edukacji – od tego jak i dlaczego wydano fundusze z gospodarki leśnej są odpowiednie służby (Lasy są chyba jedną z najbardziej kontrolowanych firm), nie potępiałbym jednak wszystkich inwestycji w tej dziedzinie – wiele z nich czynnie służy społeczeństwu – szczególnie na terenach wiejskich, np. są projekcje filmów, spektakle dla dzieci. Co do obiektywizmu przekazu – z tym jest różnie, w zależności od przygotowania i nastawienia prelegenta, natomiast wydaje się, że z pełną akceptacją urzędników z Ministerstwa Edukacji Narodowej – przynajmniej tę tematykę mają „z głowy” :-).”

Taka interpretacja mojego tekstu Jaka forma Lasów Państwowych byłaby lepsza? Część pierwsza. o potrzebie lub nie edukacji leśnej pod auspicjami Lasów Państwowych jest interpretacją życzliwą i przyjazną, dla edukatorów i dla Lasów Państwowych.
Interpretował komentator podpisany Grzesiek i szkoda że nie odważył się przedstawić.

Programy nauczania nie mówiły do tej pory o lesie i leśniku a więc dobrze że Lasy Państwowe zabrały się za uzupełnienie braków w tym zakresie. Jest to organizacja samofinansująca się a więc nikogo nic nie kosztowało wydanie pieniędzy na ten cel jak i jest ona w prawie to robić bo ustawa o lasach tak mówi. Wybudowane w ramach samofinansowania pałace edukacyjne służą ludności a leśnicy nie muszą się wstydzić przed zagranicznymi gośćmi. No i Ministerstwo Edukacji akceptuje edukację leśną w wykonaniu Lasów Państwowych.

Tak można streścić argumentację Grześka będącą klasycznym “good feeling” i good feeling jest tym co edukatorzy zatrudnieni w ramach edukacji leśnej przez Lasy Państwowe starają się stwarzać wokół działalności swojego pracodawcy. I nie tylko oni ale i adminowie licznych stron nadleśnictw piszących o swej działalności.

I nic w tym złego nie widzę, przeciwnie, good feeling doceniam i lubię jako już raczej starszy człowiek. Ale good feeling rozsądny i uwzględniający różne punkty widzenia, również te z mniejszą dozą ogólnej szczęśliwości i wspaniałości.

Moje argumenty, które nasunęły Grześkowi taki komentarz zostały zupełnie przez niego pominięte.

Bo ja postawiłem pytanie czy edukatorzy propagują czy edukują? A w ślad za tym czy las o którym mówią jest lasem Lasów Państwowych czy lasem jako siedlisko przyrodnicze? I w ślad za tym czy mówią o gospodarce leśnej w wykonaniu swojej organizacji Lasy Państwowe czy o życiu i przyrodzie lasu? Oraz w ślad za tym pytałem czy z pałaców edukacyjnych należących do LP korzystają też organizacje ochrony środowiska czyli ONG?

Zapytałem się dlaczego muszą wyręczać nauczycieli biologii, chemii czy fizyki a zwłaszcza dlaczego przymierzają się do wkroczenia ze swoim nauczaniem do programu szkół średnich?

Jak również dlaczego Lasy Państwowe wydają pieniądze na budowę drogich centrum edukacyjnych zamiast przekazywać te pieniądze do Skarbu Państwa na pensje dla np. nauczycieli wiejskich? Albo lekarzy, jakbym dzisiaj napisał? Oraz dlaczego właściwie Lasy Państwowe zajmują się tzw. edukacją leśną zamiast pomagać nauczycielom w edukacji przyrodniczej, dając im środki na jej dobre prowadzenie?

No i moim najważniejszym zarzutem był ten o powstaniu nowego typu biurokracji leśnej, tej edukacyjnej, która twierdząc że działa dla społeczeństwa, i niewątpliwie to w pewnym sensie robi, działa jednak głównie w swoim interesie, interesie dobrej i atrakcyjnej pracy leśnej, wydając środki finansowe zdobyte na majątku wszystkich Polaków, korzystając z Funduszu Leśnego i zasady samofinansowania wpisanej przez Lasy Państwowe w swoim czasie do ustawy o lasach.

Zacytuję fragment mego blogu:

“Przykład edukacji leśnej jest poniekąd klasyczny i zgodny z prawem Parkinsona – Dajmy biurokracie szansę pracy to rozwinie ją tak aby wypełnić czas dostępny na jej ukończenie.

Edukacja leśna w wykonaniu Lasów Państwowych ma się dobrze. Dysponuje funduszami i czasem pracy na rozwijanie nowych pomysłów. Zaczyna wchodzić w etap, albo już weszła w którym dzieci i młodzież szkolna są potrzebne ale tylko jako statyści konieczni do umotywowania dalszego rozwoju biurokracji leśnej oraz jako materiał ludzki do indoktrynacji w duchu polskiego państwowego leśnika. I na tym etapie jest oczywistym że mówienie o prozaicznej i prostej w sumie gospodarce leśnej nie odpowiada czołowym edukacyjnym biurokratom z Lasów Państwowych.”

Zakończę moje argumenty prostą uwagą.

Gdyby edukatorzy leśni opowiadali dzieciom i młodzieży o pracy leśnika, tak jak to proponuje Grzesiek, to wystarczyłby ZUL albo leśniczy w leśniczówce. I moje uwagi byłyby zupełnie niepotrzebne.

Tak kiedyś , nie tak dawno, było, prawda? O ile pamiętam jeszcze 4-5 lat temu publikowały Lasy Państwowe opowieści o leśniczym Stefanie Trocinko i jego Naleśniku. Sam pisałem o nim 7 listopada 2013, też zresztą w stylu good feeling.

“Stefan Trocinko ze swoim Naleśnikiem powoli wyrastają na najbardziej popularne osobistości wśród polskich facebookowych leśników. I całkiem zasłużenie. Powstaje kronika normalnego życia normalnego leśnika, daleka od reklamowej wspaniałości leśniczego Rysia. Tam gdzie leśniczy Ryś z uśmiechem na ustach pokonuje w boju przeciwników lasu, to Stefan Trocinko wysyła wpierw na zwiady swojego Naleśnika a potem, klnąc pod nosem, i na niego i na siebie a głównie na szefów, idzie do pracy.”

Stare dzieje. Teraz obowiązują pałace, ekipy edukatorów i wizje przyrody leśnej pod zarządem Lasów Państwowych.

Apetyt tej organizacji, oparty na zasadzie samofinansowania ujętej w ustawie o lasach z roku 1991 rośnie i pisaliśmy już na tym blogu wielokrotnie o tym w np.: Lasy Państwowe – urzędnicze państwo leśne., dalej w Wywiad z Leśnym Słońcem Narodu i w Diagnoza antropologiczna leśnika Lasów Państwowych. czy w Dobre Paniska herbu Lasy Państwowe. I przykładów mamy więcej.

Wypada nam się zgodzić z ministrem Janem Szyszko jak i dyrektorami Lasów Państwowych iż Lasy Państwowe są wyjątkową organizacją na tle innych lasów państwowych w Europie.


Zdjęcie: ekokul pa hjul

2 myśli na temat “Edukatorzy w good feeling.

  1. Każda wiedza nie opiera się tylko na prawdzie ale także na błędach !
    Ale tylko prawda jest ciekawa – szczególnie w przyrodzie, gdzie można na żywo zaobserwować wiele interesujących – prawd i praw zachodzących w naturalnym środowisku człowieka…
    Rozbudzanie zamiłowania do tych obserwacji powinno być celem
    wszystkich organizacji i instytucji rządowych państwa Polskiego …
    Postarajmy się Wszyscy o to aby łączyć a nie dzielić !
    Darz Bór

  2. Nie da się połączyć żelaza z gliną.
    Można jednak uczciwie opisać właściwości obu i stosować tam gdzie należy.
    No i chodzi głównie o tę UCZCIWOŚĆ.

Dodaj komentarz