Czy warto przyjeżdżać w Bieszczady?

Czy warto przyjeżdżać w Bieszczady?

Czy warto przyjeżdżać w Bieszczady, takie pytanie postawi sobie każdy turysta, czytając opinie Pana Stanisława Orłowskiego, przewodnika PTTK. Jego długa lista tytułów przewodnika PTTK, przewodnika beskidzkiego i jego zasługi dla turystyki w tym regionie Karpat nakazują wsłuchanie się w jego słowa.


Stracony rok.

Stracony rok to rok 2015, pisze Gazeta Sanocka (29.11.2016). Opinie turystów o Bieszczadach niewiele różnią się od wypowiedzi z roku 2014 – mówi Stanisław Orłowski. Oznacza to że straciliśmy rok, niewiele robiąc dla poprawienia stanu infrastruktury turystycznej i inwestycji.
Podobną opinię wyraził Stanisław Orłowski o roku 2014 porównując do roku 2013.
Jego zestawienie opinii ankietowych, jak pisze przekazanych w dosłownym brzmieniu, jest interesującą lekturą, a w każdym razie powinno nią być, dla samorządu gmin i powiatu bieszczadzkiego, radnych, sołtysów, nadleśnictw, stowarzyszeń, instytucji i branży turystycznej.

Co mówią goście – turyści?

Z obszernego zestawienia wybrałem kilka tematów, głównie leśnych i ponieważ jestem m.in. tym zagranicznym turystą to zacznę może od niego.

Turyści zagraniczni.

Zaczynają się oni powoli pojawiać w regionie, zafascynowani dziką przyrodą, ale jest ich jeszcze niewielu. Niestety są oni odstraszani brakiem informacji o walorach i możliwościach wypoczynku, brakiem obsługi ze znajomością języków obcych. Dalej brakiem informacji o ofertach wypoczynku u sąsiadów tzn. na Ukrainie, Słowacji czy Węgrzech, brakiem przede wszystkim informacji w obcych językach. I w końcu brakiem map regionu które jeżeli już są to na żenującym poziomie, brakiem współpracy pomiędzy branżą turystyczną a administracją. Uff, niemało.

Turyści, pasjonaci przyrody.

Liczną grupę stanowią pasjonaci przyrody, turyści polscy i zagraniczni. Są to ornitolodzy, pasjonaci flory, zwierzyny dzikiej, krajobrazu. Przyrodnicy. Wszyscy oni fotografują.
Co ich szokuje:

Wycinka w Lasach Państwowych…

Wycinka drzew w Lasach Państwowych w pełni sezonu letniego, ogromne ilości śmieci porzuconych w lesie przez pracowników ZUL tj. plastikowych pojemników po paliwie i olejach do pił motorowych, plastikowe i szklane butelki po napojach, po piwie i wódce, folie, papiery itp. Podobne informacje podają grzybiarze.

Przyrodników bulwersują rozjeżdżone przez traktory drogi leśne z głębokimi koleinami wypełnionymi wodą, odarte z kory przy ziemi drzewa w miejscach zrywki przy ściąganiu dłużycy, porzucone w nieładzie gałęzie (w tym jakby celowo na szlakach znakowanych), zniszczone i zdarte poszycie leśne na dużych połaciach i kilku prowadzących obok siebie szlakach zrywkowych. Wynika z tego że traktorzyści wybierają najwygodniejsze dla swoich ciągników miejsca, nie wyrównując tras wcześniej zniszczonych.
Tablice ostrzegawcze przed ścinką drzew ustawiane w środku szlaku a nie na początku też niespecjalnie się podobają.

Zniszczone przez zrywkę są też lasy gminne w wyniku braku kontroli odpowiedzialnego za nie pracownika gminy.

Brak kontroli…

Według opinii przyrodników, pozyskanie drewna, z uwagi na okres rozrodczy ptaków, powinno odbywać się tylko w okresie jesienno-zimowym. Turystyka przyrodnicza przyciąga w Bieszczady i do gminy Solina najwięcej turystów, więcej niż jeziora. Warto dbać o dobrą opinię wsród tej grupy turystów.
W gminach Bieszczadzkich powinno mieć się na względzie przede wszystkim ochronę naszych zasobów przyrodniczych i dlatego Stanisław Orłowski proponuje:

Zwiększyć kontrolę ze strony Straży Leśnej w miejscach pracy ZUL w celu wymuszenia na nich poszanowania środowiska przyrodniczego, dalej ukrócić samowolę młodych ludzi bezkarnie niszczących quadami i motocyklami crossowymi wyznakowane szlaki spacerowe.
Hałas tych pojazdów odstrasza poza tym zwierzynę i ptactwo.

Bieszczadzki Park Narodowy…

Zamiast tworzenia kolejnych dokumentów i planów ochrony przyrody, patrz Virunga i Bieszczadzki Park Narodowy a ich programy. powinien BdPN zacząć utwardzać kamieniem koleiny na połoninach, stawiać ławki do wypoczynku na szlakach, deszczochrony, toalety, miejsca widokowe i wydawać przewodniki. Tak proponował Stanisław Orłowski dwa lata temu, przed sławnymi schodami na Tarnicę.

Nadleśnictwa bieszczadzkie..

Nadleśnictwa bieszczadzkie, Stuposiany, Cisna i Lutowiska mogą zbudować utwardzone ścieżki przyrodnicze, deszczochrony, platformy widowiskowe. Dotychczasowe ich doświadczenie gwarantuje sukces w tym zakresie. Podobnie nadleśnictwa Baligród, Ustrzyki Dolne i Lesko.

Lasy Państwowe powinny być beneficjentem i mieć prawo do pozyskiwania środków pomocowych na inwestycje. Jest to instytucja posiadająca wkład własny. (Moja uwaga – ekonomistą nie jestem, ale czy las należący do państwa może być wkładem własnym LP z punktu widzenia prawa bankowego? Bo chyba o takim wkładzie własnym pisze Pan Stanisław?). Oraz instytucją która zatrudnia specjalistów z wyższym wykształceniem, jest właścicielem (zarządcą – moja uwaga) terenu. Może więc budować platformy widokowe, wiaty, odnawiać szlaki górskie, budować ławki na nich, pola biwakowe, parkingi, wydawać materiały informacyjne i promocyjne. LP mogą być wartościowym sojusznikiem władz samorządowych w rozwoju turystyki przyrodniczej.
(Tutaj znów moja uwaga – ale chyba nie powinny Lasy Państwowe wyręczać w tym innych, tzn. władz samorządowych?)

Turyści się skarżą…

Na brak powszechnego dostępu do ciekawych publikacji LP o możliwościach wypoczynku w kompleksach leśnych Bieszczadów czy na ciekawych ścieżkach przyrodniczych wykonanych przez Lasy Państwowe. Znajdują się one głównie w nadleśnictwach a nie ma ich w centrach informacji turystycznej czy w obiektach noclegowych.

Na brak jednolitej publikacji promującej całe turystyczne Bieszczady. I tutaj Stanisław Orłowski chce oprzeć się na Bieszczadzkim Parku Narodowym oraz nadleśnictwach bieszczadzkich, gdzie jak pisze pracuje wielu kompetentnych osób.

Sztorm skarg…

Ale te skargi turystów na LP, ZUL czy BdPN są lekkim wicherkiem w porównaniu do sztormu skarg na innych. Bo posłuchajmy:
Skandalicznie wysokie i lichwiarskie ceny
Mieszkańcy nie znają terenu i nie potrafią doradzić turyście
Właściciele miejsc agroturystycznych nie znają godzin otwarcia miejscowych muzeum czy obiektów sakralnych, nie mają żadnej o nich informacji. Teren poza gospodarstwami jest często zaniedbany, chaszcze “kwitną” wokół wsi.
Matki z dziećmi i z wózkami nie mają gdzie pojechać z powodu braku chodnika.
Kierownicy kolonii mówią: My już tu nie wrócimy, dzieci nie mają gdzie wypoczywać.
Brakuje kąpielisk, dostępu do rzek, biwaków, parkingów z toaletami.
Brakuje tras rowerowych.
Głośna muzyka dyskotekowa uniemożliwia wypoczynek. Gdzie jest to postawienie Bieszczad na ciszę?
Dojazd do Bieszczad z reszty Polski jest fatalny a drogi bieszczadzkie mają ograniczenia wstrzymujące ruch autokarów. Ograniczenia o których się nie informuje.

I dalej…

Drogi widokowe, m.in. słynna obwodnica bieszczadzka zarastają krzakami.
Policjanci są niekompetentni, nie potrafią wytłumaczyć dojazdu, nie znają numerów telefonicznych do GOPR, nie znają terenu.
Najlepsze miejsca widokowe w Bieszczadach są przy trasach na których nie można się zatrzymać lub trudno się zatrzymać. To samo dotyczy sytuacji wyjątkowych i istnieje potrzeba poszerzeń dróg.
Zabudowa Bieszczadów, bezplanowa i chaotyczna, małymi domkami wypoczynkowymi, niesamowicie obrzydza krajobraz.
Ci co chcą zwiedzić cerkwie czy kościoły niemalże zawsze muszą ograniczyć się do oglądania klamki. Brak informacji o tym kto np. dysponuje kluczem jest typowy.
Ścieżki przyrodnicze i szlaki turystyczne są nieodnawiane a powinny być co trzy lata.
Drogi i parkingi są zimą słabo odśnieżane a informacje o tym zupełnie niedostateczne.
I podobnych skarg jest niestety znacznie więcej.

Opracowanie Pana Stanisława Orłowskiego jest imponujące.

Opracowanie ankiet turystycznych przez Stanisława Orłowskiego jest imponującym świadectwem jego zaangażowania i pasji. Wielostronicowym, długim i szczegółowym. Wiele instytucji jest niemiłosiernie krytykowanych i sądząc z argumentów, zupełnie słusznie.
Jako byłego leśnika cieszy mnie prosty fakt iż bieszczadzcy leśnicy są chyba jedyną grupą zawodową, która za wyjątkiem niedopatrzeń ZUL-owych, jest opisana pozytywnie. Jednak najbardziej imponuje mi iż nawet wykształceni ludzie – Pan Stanisław Orłowski jest mgr. historii – są przekonani o prawie własności Lasów Państwowych do lasów państwowych.

Ale

Ale czytając o oczekiwaniach Pana Stanisława Orłowskiego w stosunku do udziału Lasów Państwowych w rozwoju turystyki w Bieszczadach powinny Lasy Państwowe, moim zdaniem, zadać sobie pytanie dokąd prowadzą takie oczekiwania?

Wszystkie dotychczas wykonywane prace, czego świadectwo daje nam Facebook, kosztują. Ich coroczne utrzymanie również. Pan Stanisław pisze o kompetencji pracowników Lasów Państwowych oraz Bieszczadzkiego Parku Narodowego i przeciwstawia temu indolencję innych instytucji. To miłe słowa dla leśnika ale czy równie miłe dla mieszkańców Bieszczad żyjących wśród tych instytucji? Co prawda Pan Stanisław nadmienia o obowiązku LP współpracy z samorządami z uwagi na zniszczone przez transport drewna drogi, ale jak daleko ten obowiązek i ta współpraca ma przebiegać?

Ja myślę…

Ja myślę że zarówno bieszczadzcy leśnicy jak i bieszczadzcy samorządowcy czuliby się lepiej w swoich rolach, nie zazębiających się wzajemnie. Leśnicy w lesie państwowym, samorządowcy poza nim.
Bo siłą leśnika jest teraz siła finansowa jego instytucji, Lasów Państwowych i jak widzę, leśnik lubi grać dzisiaj rolę Św. Mikołaja. Jak długo, bo przecież prezenty kosztują?
Nie watpię w techniczne kompetencje pracowników bieszczadzkich nadleśnictw czy parku narodowego ale czy odpowiadają im kompetencje finansowe i ekonomiczne?
Innymi słowy, stać bieszczadzkich leśników i bieszczadzkich parkowców na podejmowanie takich turystycznych zobowiązań, których mieszkańcy Bieszczad oczekują od nich?

Stanisław Orłowski

Pan Stanisław Orłowski pisze z pozycji przewodnika po górach, przewodnika turystyki na której opiera się ta bieszczadzka. Na mnie lektura jego opracowania zrobiła jednak przygnębiające wrażenie. Bo okazuje się że 27 lat po transformacji i 11 lat po przystąpieniu do Unii Europejskiej, dalej głównym atutem Bieszczad jest ten stary i znany mi sprzed półwiecza – plecak i wędrówki górskie. Przybył co prawda nowy aspekt, tłok na szlakach Bieszczadzkiego Parku Narodowego ale to w zasadzie jedyna nowość.
Infrastruktura turystyczna dla turysty starszego, rodzin z dziećmi czy po prostu tych z bólem kolan nie dzierżących schodów na Tarnicę czy gdzie indziej, ta infrastruktura nie istnieje. Stracony rok albo lata?

Dosyć istotnym pytaniem jest czy takie opracowania powinny być publikowane i nagłaśniane? Bo jest to oczywiście poniekąd antyreklama dla turysty chcącego się wybrać w Bieszczady. Ale z drugiej strony systematyczne publikowanie takich informacji, porównywanie ich z roku na rok, byłoby dobrym biczem na lokalnych, podkarpackich decydentów od turystyki.
Pan Stanisław Orłowski spotka się też prawdopodobnie z opinią że nie powinien kalać swego gniazda. Na taki zarzut może odpowiedzieć po prostu : budujcie lepsze gniazdo. Tylko o to mi chodzi.

Zupełnie się z nim zgadzam.


Zdjęcie tytułowe autorstwa Mirosława Pieli

Dodaj komentarz