Dziczyzna a szwedzcy myśliwi.

Dziczyzna i szwedzcy myśliwi

Dziczyzna to temat modny i jako temat zaczyna wybijać się na panaceum wizerunku myśliwych w krajach gdzie ten wizerunek jest w mediach przedstawiany czasem na czarno.


O dziczyźnie pisali ostatnio na swoim znanym blogu blogerzy Buce w zielonych kapelusikach  http://bucewzielonych.blogspot.com/2017/02/ksiengi-rogowskie-rodzia-ii-oswajamy.html

Podali oni ciekawy przykład na artykuł z Prawa Łowieckiego z roku 1995 który brzmi: “Osoby wykonujące polowanie mogą odstąpioną im zwierzynę spożytkować według własnego uznania, z wyjątkiem odsprzedaży”.
Myśliwym krajowym pozostaje więc tylko oddanie tuszy do skupu, jak wiadomo podobno opanowanego przez kapitał zagraniczny lub spożycie przez nich samych. Domyślam się że to spożycie powinno być poprzedzone zbadaniem mięsa przez weterynarza, no bo jak zaprosić rodzinę czy znajomych?
Pytanie blogu było proste – jak rozpowszechnić dziczyznę wśród rodaków skoro jej po prostu brakuje a ci co zajmują się jej zdobywaniem nie mają prawa do handlu nią? Czyli m.in. po prostu nie mogą konkurować ze skupem? 

Ten blog skłonił mnie do zainteresowania się podobną szwedzką tematyką. I stwierdzenia że jest ona imponująca treściowo i wywołująca spore emocje, zarówno wsród myśliwych jak i w handlu no i wsród zwykłych konsumentów.

W Szwecji

Podobnego artykułu prawnego, jak ten cytowany powyżej, nie ma w szwedzkim prawie łowieckim. Podobny, choć niezupełnie istniał do roku 2005, kiedy to każda sztuka dziczyzny wprowadzona do handlu musiała mieć autoryzowaną pieczęć upoważnionego weterynarza.
Taka procedura była niezgodna z UE i została zarzucona.

Szwedzki myśliwy ma przypuszczam jak i polski prawo do własnej konsumpcji upolowanej zwierzyny i to spożycie nie jest regulowane prawem żywnościowym. Tutaj urząd szwedzki do spraw bezpieczeństwa żywności rekomenduje jednak wcześniejsze zbadanie mięsa dzika i niedźwiedzia na trychinę a jeleni hodowanych w zagrodach na gruźlicę. To pobieranie prób powinno być przeprowadzone przez upoważnione do zajmowania się tym zakłady mięsne albo punkty skupu współpracujące z weterynarzem ale myśliwy może również wysłać próbę pocztą. Jak ją należy pobrać jak i jak zamówić koperty do przesłania – wszystkie te informacje są na sieci.

“Mała ilość dziczyzny”

Potem szwedzki myśliwy ma prawo do dostarczania tzw. małych ilości dziczyzny bezpośrednio do konsumenta, lokalnego sklepu, restauracji czy stołówek.
Ta mała ilość jest w zasadzie dosyć duża bo obejmuje ilość mięsa odpowiadającego 25 sztuk tuszy zwierzyny dużej rocznie oraz 10.000 zwierzyny małej rocznie.
Jednostką tuszy zwierzyny dużej jest tusza dorosłego łosia (cielę, do 12 miesięcy to 0,5 jednostki).
Jeleń szlachetny i jeleń daniel to z kolei 0,33 tej jednostki.
Sarna to 0,1 a więc każdy myśliwy może wprowadzić do handlu mięso z 250 tusz saren rocznie.
Nie ma jednak ograniczenia prawnego ile w zasadzie tych jednostek może konsument, handel czy restauracje przyjąć od pojedynczego myśliwego. Odpowiedzialność za tą normę tzw. Małych ilości dziczyzny ponosi każdy myśliwy dostarczający mięso na rynek.
Dziki, niedźwiedzie czy jelenie z zagród z ewentualną chorobą nie mogą być wprowadzane na rynek w podobny sposób. Tusze muszą przejść przez upoważnione zakłady mięsne czy punkty odbioru, ze świadectwem weterynarza.

Trochę statystyki

Dla ciekawości podam odstrzał zwierzyny łownej w Szwecji w sezonie 2014/2015 (późniejszych jeszcze nie ma na sieci).
https://jagareforbundet.se/vilt/viltovervakning/senaste-avskjutningsstatistiken/

Jak widzimy dorosłych jeleni odstrzelono 47.739 sztuk, łoszaków obu płci 39.355 sztuk.
Saren ogółem 106.024 sztuki w tym dorosłych 81.900 sztuk.
Jeleni szlachetnych 7.751 sztuk w tym dorosłych 5.497.
Danieli 30.382 sztuki w tym dorosłych 20.365.
Dzików odstrzelono 89.642 sztuki, niedźwiedzi 106 osobników.
Z tej tzw. Małej zwierzyny można wymienić np. lisy 68.544 czy bobry 8.448 sztuk, borsuki 29.023 sztuki, gęsi kanadyjskie 20.157 sztuk, głuszce 17.642, cietrzewie 20.566, jarząbki 6.273, bażanty 18.391, kuropatwy 3.518.

To statystyka ale temat sprzedaży tych tzw. małych ilości dziczyzny budzi wiele emocji wsród myśliwych. Wielkim plusem szwedzkiego łowiectwa są blogi myśliwskie, których na sieci nie brakuje. Jeden z nich porusza przy okazji kłusownictwa temat sprzedaży.

Tak pisał jego autor w połowie 2014:

“W Skåne i Sörmland (płd-środkowa Szwecja) znajdujemy postrzałki z broni małokalibrowej, 22 LR. Słyszymy o organizowanych nocnych polowaniach.
Czy to coś dziwnego?
Poprzez anonsy na sieci sprzedawane jest mięso dzika za od 40-70 kr/kg, tusze są oczywiście oficjalnie testowane na trychinę. Potem sarna za 60-70 kr/kg, łoś 60-80 kr/kg, jeleń 70-80 kr/kg.
Te ceny można porównać z cenami skupu u hurtowników: dzik 10-15 kr/kg dorosły, 25-30 kr/kg warchlak, przelatek. Łoś 35 kr/kg, sarna, jeleń 30 kr/kg.
Powiedzmy że dwu kłusowników upoluje w ciągu nocy 2 sarny, jednego daniela, jednego dzika i jest to zupełnie możliwe w na dobrym łowisku. Później ładują zwierzynę na samochód, wiozą do domu, oprawiają i mają 30 kg sarniny do sprzedania, 40 kg daniela i 60 kg dzika. To daje, sprzedając później na sieci, zarobek nocny w wysokości 7.000-8.000 kr. Zarobek całkiem do rzeczy.
W jakiś sposób musi szwedzki konsument mieć możliwość kontroli legalnego pochodzenia dziczyzny. Ten brak bije tylko w nas, myśliwych.”

Inny problem poruszyło czasopismo Svensk Jakt.

“Myśliwy sprzedając tusze w skórze, te 25 jednostek odpowiadających tuszy łosia, może sprzedać je tylko odbiorcy który dysponuje możliwościami oprawienia tuszy czy pracy z mięsem. Często restauracje czy duże sklepy mają te możliwości.
Ale w przypadku sprzedaży mięsa odpowiadającego tej ilości 25 tusz łosia do np. sklepu, odbiorca i później konsument nie wie w jakich warunkach myśliwy pracował przedtem z mięsem.
Dlatego powinniśmy mieć, my sami myśliwi, więcej małych punktów odbiorczych do oprawiania tusz czy ćwiartowania mięsa tak aby ewentualne afery ze złą jakości dziczyzną w nas nie biły.
No i pyta się lokalny polityk, piszący ten artykuł – gdzie właściwie jest to nasze mięso? Szwedzkie mięso? W ubiegłym roku importowaliśmy 48% wołowiny, 32% wieprzowiny, 65% baraniny.
A jeżeli chodzi o dzika to 50% mięsa dziczego pochodziło głównie z Polski. (Tutaj dodaję od siebie że polityk mówi o roku 2014, przed afrykańskim pomorem świń). Importowana dziczyzna jest tania i to ustala ceny skupu szwedzkich dzików, od nas, miejscowych myśliwych, przez handel.

Każdy kto polował wie ile to kosztuje począwszy od kupna prawa do polowania czy arendowania terenu, poprzez broń, amunicję, psa, benzynę na samochód, dalej poprzez sam czas, później pracę z tuszą i licząc to wszystko stwierdza że wychodzi w najlepszym przypadku na zero. Zwłaszcza w przypadku trudnego polowania na dziki. Organizacja odbioru tusz dzika, postawienie na małe, może mobilne i upoważnione punkty odbioru, usprawnienie służb weterynaryjnych, to jedne z propozycji które mogą nasze szwedzkie mięso z dzika zrobić atrakcyjniejsze, tak kończy artykuł Svensk Jakt.”

Czysto statystycznie spożywali Szwedzi w 2016 roku 87,3 kg mięsa/osobę ale w tym zaledwie 2 kg dziczyzny.

Temat dziczyzny jest tematem wdzięcznym do rozgrywania z różnych aspektów. Ja na tym blogu przytoczyłem już przykład szwedzkich rozmyślań na temat dziczyzna a ślad węglowy Dziczyzna a ślad węglowy., rozważań szwedzkiego myśliwego z okazji rozpoczynającego się corocznego, jesiennego polowania na łosie, rozważań, słusznie czy niesłusznie, ocenionych przez polskich komentatorów jako niepoważne.

Nawet WWF…

A spożywanie dziczyzny jest propagowane przez choćby WWF, organizację na ogół nie rozpieszczającą myśliwych swoim poparciem.
http://www.wwf.se/vart-arbete/ekologiska-fotavtryck/kottguiden/1595696-wwfs-kottguide-viltkott

Jak widać klimat, zróżnicowanie biologiczne i chemiczne zwalczanie mają zielony uśmiech w mięsnym przewodniku WWF. No i w swoim przewodnika powiększa WWF to szwedzkie spożycie dziczyzny do 2,5 kg na osobę.
Mało kto jednak w Polsce wie że honorowy patronat nad światowym WWF ma zapalony myśliwy, król szwedzki Carl XVI Gustaf, który, przypuszczam, nigdy nie złoży obietnicy dziennikarzowi iż przestanie polować.
Z drugiej jednak strony takich zapalonych obrońców przyrody i zwierzyny, chętnych na konfrontację z królem nie ma wśród szwedzkich dziennikarzy.
Monarcha jako głowa Państwa ma swoje plusy.


Zdjęcie: Viltmat

Dodaj komentarz