Kompromis polskiego leśnika.

Polskiego leśnika chęć do kompromisu.

Polskiego leśnika chęć do kompromisu.

Mamy takie społeczeństwo jakie mamy, to stałe powiedzenie leśników zatrudnionych w polskich lasach państwowych. Więcej w zasadzie dodawać nie muszą bo jakość polskiego społeczeństwa ich usprawiedliwia. Według ich zdania, ale czy społeczeństwa?

Mieszkam już dłużej w Szwecji niż mieszkałem w Polsce i mam pewnego rodzaju prawo do porównań, choć nieobiektywnych bo sercem zawsze będę po stronie Polski mimo sentymentów do szwedzkości czy Szwedki.

Mamy takie społeczeństwo jakie mamy…

Czy szwedzkie różni się aż tak bardzo od polskiego że usprawiedliwia słowa i działania polskich leśników państwowych? Czy to społeczeństwo stworzyło uwarunkowania dla postępowania polskiego leśnika czy to leśnik sam przyczynił się do warunków w jakich społeczeństwo reaguje na jego postępowanie w taki czy inny sposób?

Wybuch powstania białowieskiego, tak umiejętnie reżyserowany i kierowany przez Pracownie na rzecz Wszystkich Istot jak i Greenpeace Polska jest powstaniem przeciw działalności polityków wywodzących się z szeregów leśników jak i przeciwko urzędnikom kierujących Lasami Państwowymi.

Ci z kolei opierają się prawie i obowiązującej Ustawie o lasach. Uchwalonej przez Sejm ale napisanej i nowelizowanej przez leśników zatrudnionych w PGL Lasy Państwowe czyli w państwowej jednostce organizacyjnej nie będącej przedsiębiorstwem w rozumieniu prawa.

Już sama definicja PGL Lasy Państwowe jest wyjątkowa na tle innych krajów UE i korzystna dla zatrudnionego w LP leśnika ale jej niejasność nie sprzyja zaufaniu społeczeństwa, które może podejrzewać, słusznie czy niesłusznie, że leśnicy, piszący w swoim czasie Ustawę o lasach stworzyli sobie swój własny, korzystny dla siebie status.

Ustawa o lasach jest również tym prawnym uwarunkowaniem które pozwala dzisiaj na oskarżanie poprzednich polityków i leśników odpowiedzialnych za dopuszczenie do gradacji kornika, na zamykanie lasu pod pretekstem niebezpieczeństwa oraz na najprawdopodobniej surowe kary dla białowieskich powstańców.

O zakazach wstępu do szwedzkiego lasu pisałem tutaj Udostępnijmy polskie lasy. oraz Allemansrätten i jeździectwo.  i namawiałem oraz dalej namawiam do stworzenia polskiego Allemansrätten. Dlaczego tylko Skandynawowie mogą się takim prawem i dostępem do swoich lasów chwalić, chociaż robią to w niewspółmiernie mniejszym stopniu niż to czynią prof Jan Szyszko i dr. Konrad Tomaszewski? Nawiasem mówiąc w przeświadczeniu o własnej doskonałości oba społeczeństwa, szwedzki i polskie, mogą śmiało rywalizować.

Ale polski Allemamsrätten zlikwidowałby automatycznie tą tak często podnoszoną przez polskich nadleśniczych troskę o to aby obywatelowi nie spadła sucha gałąź na głowę, troskę uzasadnioną przez ewentualne żądania odszkodowań przez tegoż obywatela. Dorosły i odpowiedzialny za siebie obywatel jak i jego mniej dorosłe pociechy nie liczyłby wtedy na sądowe rozprawy z Lasami Państwowymi a tylko na swoje towarzystwa ubezpieczeniowe.

Czy społeczeństwo polskie ma prawo do powstań? Sądząc z polskiej historii ma to prawo niewątpliwie i wszystkie powstania otoczone są nimbem patriotyzmu oraz słusznej walki. Mamy takie społeczeństwo jakie mamy, mówi leśnik, czy jednak przyłączy się on do słusznej walki czy, nie po raz pierwszy zresztą w polskiej historii, zacznie jako Polak kwestionować taką słuszność?

Lasy Państwowe mają już 93 lata historii za sobą, nie zawsze w tej organizacyjnej formie, jak ta przedtem cytowana ale historii z latami chlubnymi, walki i oporu przeciw faszyzmowi i komunizmowi. Mają też w bagażu ładunek wybuchowy, nierozbrojony do dziś w postaci uwłaszczenia w latach 1944-1946 wszystkich lasów prywatnych o powierzchni ponad 25 ha. Kwestia odszkodowań za tą grabież, do dziś określaną jako sprawiedliwość społeczna, jest przez wszystkie bez wyjątku konstelacje polityczne powstałe po roku 1989 jak i przez PGL Lasy Państwowe zwalczana wszelkimi możliwymi metodami. Byłoby to tragedią dla lasu i tragedią dla narodu polskiego, twierdzą leśnicy z poparciem swoich polityków jak i Kościoła Toruńskiego.
Tragedią dla lasu i dla narodu czy dla kilkuset czy kilku tysięcy leśników zatrudnionych w Lasach Państwowych?

W ciągu tych 93 lat nikt jednak nie zorganizował powstań przeciw Lasom Państwowym. Leśnicy potrafili znaleźć kompromis i przeciwstawiali się, przynajmniej ci terenowi leśnicy, do ustawiania ich po tej czy innej stronie, do rozgrywania ich w takiej czy innej sprawie. Tak uważa jeden z leśników terenowych, cytowany przeze mnie na tej stronie i z takim zdaniem można się zgodzić.

Do dzisiaj.

Powstanie białowieskie, niezależnie jak się rozwinie, jest powstaniem przeciw sytuacji stworzonej przez leśników, stojących aktualnie na czele Ministerstwa Środowiska i Lasów Państwowych, przez Ministra i Dyrektora bo to oni działają z pozycji władzy i z pozycji twórców ewentualnego kompromisu.

Kompromisu potrzebnego absolutnie bo to co się dzieje przypomina sztukę teatralną Luigi Pirandello o polskim tytule “Tak jest jak się państwu zdaje” co po angielsku brzmi lepiej bo “państwo” oznacza “ty”.
Sztukę bardzo popularną w latach mojej Gomułkowskiej młodości i świetności Piwnicy pod Baranami.

W tej Białowieskiej tragifarsie wszystkim wydaje się że mają rację i wszyscy przedstawiają swoje racje, przemawiające do nas, widzów czy słuchaczy. Każda racja przekonuje nas, do czasu wejścia na scenę następnej.

U Luigi Pirandello rolę Puszczy odgrywa rodzina Ponza, której tajemnice usiłuje odkryć przyglądający się im Laudisi, bohater sztuki.
Tak pisze Joanna Ugniewska i Wiki o tej postaci: “Jest to bohater-rezoner, którego wypowiedzi zbijają z tropu inne postacie, podważają w ogóle możliwość dotarcia do obiektywnych faktów i głoszą powszechny relatywizm. W rezultacie cała sztuka staje się groteską, gdyż wypowiedzi rezonera prowokują innych bohaterów do wdawania się w ciągłe spory, w czasie których pojawiają się nowe paradoksy i sprzeczności.”

Namnożyło się w Polsce, koło Puszczy, bohaterów-rezonerów, podglądających rodzinę składającą się z miejscowych, z leśników i z pracowników Parku. A i w rodzinie, jak to w rodzinie, sporów i kłótni nie brakuje. Rezonerzy już zresztą dawno przestali zajmować się rodziną a interesują się tylko sobą. Ich występy na scenie to czysta paranoja, przepełniona nienawiścią, do rodziny i pozostałych rezonerów jak i po prostu do wszystkich którzy mają inne zdanie.

Cała ta puszczańska sytuacja postawiona została na ostrzu noża i jako jedyne wyjście pozostało tylko powstanie. Już dla Lasów Państwowych przegrane w oczach świata czy Europy. Ale co to ma za znaczenie dla siedzących na ostrzu noża dzisiejszych szefów Ministerstwa Środowiska i Lasów Państwowych? Przekonanych że świat jest nieważny i że w gruncie rzeczy im, twórcom najlepszej przyrody i lasów, tylko zazdrości.

Polski leśnik terenowy, przynajmniej taki jak ja pamiętam był zawsze człowiekiem kompromisu. Z prostej przyczyny – bo żył i żyje na polskiej prowincji, ukształtowanej kompromisem. Czy tak jest dalej?

Rządzący dzisiaj polską naturą i przyrodą politycy i urzędnicy nie są ludźmi kompromisu, mimo iż są leśnikami. Leśnicy rządzący dzisiaj lasami również ochoty do kompromisu nie wykazują. Wezwanie do powstania opisuje doskonale zamiary i chęć organizacji ochrony środowiska. Chęć do walki ale nie do dogadania się.
Ta chęć do walki i postawienia na swoim wydaje się cechować obie strony tego białowieskiego konfliktu jak i obie strony polskiego społeczeństwa.

Mamy takie społeczeństwo jakie mamy a więc walczmy, zdają się rozumować dzisiejsi Polacy i dzisiejsi leśnicy oraz ludzie broniący przyrody.

Mamy takich leśników jakich mamy, mówi społeczeństwo, nie znające zresztą innych niż ci w mundurach. Ale przynajmniej druga połowa społeczeństwa, ta walcząca, zada sobie w końcu pytanie, czy musimy mieć dalej takich leśników jakich mamy. Leśników odbieranych coraz bardziej przez tą połowę jako dbających o siebie a nie o lasy, leśników jako skostniałych przez te 93 lata panowania urzędników, reprezentujących siebie i w najlepszym przypadku połowę społeczeństwa.

Mamy takich leśników jakie mamy społeczeństwo. To nie wróży dobrze na przyszłość bo oznacza ostry podział pomiędzy leśnikami. Oznacza podział na swoich i obcych, ustawienie się po konkretnej stronie i przyzwolenie na wykorzystywanie przez demagogów z obu stron.

Polski leśnik jako człowiek kompromisu, jako urzędnik nie ustawiający się po tej czy innej stronie i nie dający się rozgrywać jest jako urzędnik bliski szwedzkiemu ideałowi. Rzecz jasna że w obu krajach tylko ideałowi.
Ale ideałowi wartemu osiągania.

Tylko tacy leśnicy i tacy urzędnicy, zdolni do kompromisu i ustąpienia, czy do przekonania innych i do kompromisu, powinni pracować dzisiaj zarówno w Ministerstwie Środowiska jak i w dyrekcjach Lasów Państwowych.

Ale nie pracują.

Czytaj również: Pokojowy protest Greenpeace.

Kto zyska, a kto straci na zakupach harvesterów i forwarderów przez LP?

Cichociemni – spadochroniarze Lasów Państwowych

Opcje strategiczne dla państwowych leśnych instytucji w Polsce.

Prawo a leśnicy.

Fikcyjny właściciel lasu w Polsce.


Zdjęcie: depositphotos

2 myśli na temat “Polskiego leśnika chęć do kompromisu.

  1. Odpowiadając na Pańskie pytanie z akapitu: “Polski leśnik terenowy, przynajmniej taki jak ja pamiętam był zawsze człowiekiem kompromisu. Z prostej przyczyny – bo żył i żyje na polskiej prowincji, ukształtowanej kompromisem. Czy tak jest dalej?” moja obserwacja w okolicznych nadleśnictwach jest taka, że w miarę wymiany pokoleniowej “na leśnictwach” polski leśnik to już dawno nie jest człowiek “stąd”, nie mieszka na tej prowincji, o której Pan pisze, nie żyje swoim lasem. Mieszka w pobliskim miasteczku a do leśniczówki przyjeżdża jak do biura, na godziny i pod krawatem. A ludzie na wsi średnio takiego “urzędasa” lubią, a już tym bardziej nie uważają go za “swojego”, co w przypadku starszych leśników “ze starej szkoły”, faktycznie zaangażowanych w miejscu, gdzie żyją, miało miejsce.
    W okolicznych leśnictwach taka przemiana z moich obserwacji dokonała się już w mniej więcej 1/3 przypadków.

  2. Dziękuję za komentarz. Moje zdanie wynika z dawnych doświadczeń, być może z sentymentów, ale właśnie w tym bezpośrednim związku leśnika z lasem za który odpowiada i ze wsią która ten las otacza widzę jego siłę jako administratora lasów państwowych. Jeżeli 1/3 leśników dojeżdża do pracy to Lasy Państwowe będą mieć problem, a może już mają.
    Wtedy jeden z największych argumentów za zachowaniem dzisiejszej struktury organizacyjnej, opartej na leśnictwach, upada moim zdaniem.
    Ja pisząc o podobnych sprawach opieram się tylko na zdaniach wyczytanych na sieci czy w czasopismach leśnych oraz swoim wyczuciu. Bardzo bym się cieszył gdyby dzisiejsi leśnicy zechcieli zabrać głos wypowiedziami na Monitorze Leśnym. Gwarantuję pełną dyskrecję.

Dodaj komentarz