Jakie powinny być tłumaczenia?

Jakie powinny być tłumaczenia leśne?

Jakie powinny być tłumaczenia leśne?

Jakie powinny być tłumaczenia, to temat do podjęcia na pewno nie dla amatora takiego jak ja. Ale w miarę jak czytane są moje tłumaczenia tekstów leśnych z języka szwedzkiego na polski i w miarę kwestionowania pewnych moich terminów i nazw, powstaje automatycznie pytanie jak tłumaczyć.

Jak tłumaczyć?

O tym piszą fachowcy http://mlingua.pl/pol/czytelnia,,techniki_strategie_i_metody_tlumaczeniowe_mahmoud_ordudary_tlum_agnieszka_pozniak_,a,641.html  i odnajduję się w tym tekście.

Natomiast zupełnie nie odnalazłem się w tekście poniższym, mimo że dotyczył mego drugiego kraju, dosyć dobrze mi znanego już od ponad 30 lat.
http://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/302199993-Polska-i-Wegry-inspiruja-Skandynawie-ws-sadow.html

I nie chodziło tutaj o samą treść mimo tytułu pod polskiego czytelnika, tylko o nazwy instytucji szwedzkich opisywanych przez korespondentkę Rzeczpospolitej w Sztokholmie.
Nazwy które mnie zupełnie nic nie mówiły i dopiero sięgniecie do źródła https://www.svd.se/tung-domare-vi-ar-inte-immuna-i-sverige dało mi orientację w temacie.

O co chodziło? Rzeczpospolita tłumacząc nazwy szwedzkich instytucji przyjęła metodę i strategię II b czyli “zamiana nazwy inną nazwą w języku docelowym” tak jak opisuje to cytowana wyżej mlingua.pl:

“Leppihalme (1997: 79) przedstawia kilka innych strategii tłumaczeniowych dla nazw własnych:
I. Zachowanie nazwy:
a. użycie nazwy, bez żadnych zmian
b. użycie nazwy, dodając pewne wskazówki
c. użycie nazwy, dodając szczegółowe wyjaśnienia, np. przypis

II. Zamiana nazwy na inną:
a. zamiana nazwy inną nazwą w języku źródłowym.
b. zamiana nazwy inną nazwą w języku docelowym

III. Pominięcie nazwy:
a. pominięcie nazwy, lecz przekazanie sensu innymi sposobami, np. przy pomocy rzeczownika pospolitego
b. ominięcie zarówno nazwy, jak i aluzji.”

Ten artykuł Rzeczpospolitej jest poza tym ciekawie wybrany. Tytuł sugeruje coś pozytywnego dla Rodaków ale prawdopodobnie jest ironią, bo pozytywów w nim nie widać. Treść natomiast jakby nawiązywała do znanego krajowego konfliktu, ale który w Szwecji konfliktem nie jest, no może tylko dla opisywanego w artykule sędziego.

Sędziego nawiasem mówiąc znanego szerszemu gronu z obrony wyroku uniewinniającego sześciu nastolatków w sprawie gwałtu na 15-letniej dziewczynie. Mogła powiedzieć “nie” ale tego nie zrobiła, uważał sędzia  Fredrik Wersäll. (Moja uwaga – tych sześciu nastolatków, to nie uchodźcy, przeciwnie, pochodzili z tzw. dobrych domów. Granica 15 lat jest granicą gwałtu na nieletniej. 15-latka była bezwładna na wskutek wypicia za dużo alkoholu na przyjęciu u “przyjaciół”).
Ja myślę, a w zasadzie jestem pewny że w Szwecji są ważniejsze sprawy do opisywania dla polskich czytelników niż prawnicze rozważania sędziego Svea Hovrätt, zwłaszcza sędziego tego typu, no ale rozumiem że są to sprawy i tematy jak  np. temat uchodźców, które są zdecydowanie za drażliwe dla Rodaków.

Korespondencja i tłumaczenie Rzeczpospolitej przypomniało mi od razu moje problemy z nazwą typowo leśną taką jak Skogsstyrelsen którą polska literatura leśna tłumaczy uparcie na Agencja Leśna. To jest to klasyczne II b, podobne do nazwy Krajowy Urząd Sądownictwa z artykułu w Rzeczpospolitej, ale polskie czasopismo ma w tym przypadku plus z dokładnym przekazaniem sensu nazwy, natomiast Agencja Leśna powstała jako nazwa prawdopodobnie tylko na zasadzie asocjacji z Agencją Nieruchomości Rolnych lub podobnymi Agencjami.

Drodzy tłumacze z leśnego języka szwedzkiego, wiecie na pewno dobrze co oznacza słowo “skogen” i co oznacza słowo “styrelse”. To las i zarząd.
Wiecie też na pewno że zadania i obowiązki Skogsstyrelsen nie zgadzają się z zadaniami i obowiązkami Agencji Nieruchomości Rolnej, no może za wyjątkiem realizacji zadań wynikających z polityki państwa.
Skąd więc nazwa Agencja? Może stąd że wyjaśniając zadania i obowiązki Skogsstyrelsen musielibyście przyznać że wiele z nich koncentruje się w rękach bynajmniej nie państwowego urzędu a Lasów Państwowych?
Czyli “państwowej jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej, niebędącej przedsiębiorstwem w rozumieniu prawa, działającej na terenie Polski”?

Tłumacząc w ten sposób dopasowujecie rzeczywistość szwedzką do polskiej, ale fałszujecie równocześnie rzeczywistość szwedzką, będącej w przypadku rzeczywistości leśnej zupełnie odmienną od polskiej, zwłaszcza rzeczywistości Lasów Państwowych.

Moje tłumaczenie Skogsstyrelsen to właśnie Skogsstyrelsen – Zarząd Lasów, czyli wspomniane wyżej I b lub I c. To tłumaczenie dla Polaka który chce po przyjeździe do Szwecji odnaleźć Skogsstyrelsen w terenie albo chce znaleźć Skogsstyrelsen na szwedzkiej sieci i czytać teksty w języku angielskim. Albo szwedzkim.
To jest metoda właściwa, moim zdaniem w stosunku do nazw administracyjnych.

To jeden przykład.

Inny to mój niedawny tekst Trzebieże nie muszą być w lesie oczywiste. na temat trzebieży w którym użyłem słownictwa niewłaściwego z punktu widzenia leśnika polskiego.
Przetłumaczyłem dosłownie z języka szwedzkiego pojęcia dotyczące trzebieży jako trzebież niską – låggallring i wysoką – höggallring. To okazało się dla polskiego leśnika niemalże świętokradztwem.
No bo jakże on, leśnik polski który używa innych pojęć mógłby zniżyć się do używania określeń tego typu? Mimo że doskonale je rozumie?
Zaakceptowałby on je w najlepszym przypadku tylko trzebież dolną i górną.

To był oczywiście mój błąd tłumaczeniowy, ale z reakcji wyciągnąłem niespecjalnie miłe wnioski dla polskich leśników. Oraz zacząłem się zastanawiać jak to jest z nauką zawodowej angielszczyzny na wyższych studiach leśnych. No bo gdyby była traktowana na poważnie, to adepci sztuk leśnych przyzwyczailiby się do innego słownictwa czy wyrozumiałości do nazewnictwa a przede wszystkim wyrozumiałości do innych form przeprowadzania pewnych prac w gospodarce leśnej. Jak i przede wszystkim innej formy gospodarki leśnej.
Ale to ostatnie jest może niepożądane na studiach leśnych?

W każdym razie w najbliższych dniach znów napiszę o szwedzkich trzebieżach i mam nadzieję że istotne tematycznie będzie ich przeprowadzanie w terenie, w lesie, a nie dopasowywanie ich nazw do nazewnictwa polskiego.

O trzebieżach pisał też niedawno Rafał Chudy Marksistowska ekonomia w trzebieżach

Bo jak mądrzy profesorowie nauk leśnych wielokrotnie wykładali, a w każdym razie powinni, nazwa jest nieistotna gdy las w terenie uparcie się nie chce do niej dopasować. Szczególnie po przeprowadzeniu takiej czy innej trzebieży. Nie mówiąc o rębniach typu gniazdowego.


Zdjęcie: google

Jedna myśl na temat “Jakie powinny być tłumaczenia leśne?

Dodaj komentarz