Deszcz glifosatu nad lasami. 

Deszcz glifosatu nad lasami. 

Deszcz glifosatu który dotyka lasy akadyjskie, leżące na północno-wschodnim wybrzeżu Nowego Brunszwiku w Kanadzie, opisuje i pokazuje program telewizji kanadyjskiej Enquête z 21 listopada 2019 roku. 

Program Enquête z 21 listopada 2019 można obejrzeć w https://ici.radio-canada.ca/tele/enquete/site/episodes/446996/foret-arrosage-compagnie-forestiere-glyphoste-pesticide-epandage-nouveau-brunswick-abus-oblats-agression . Program ma tekst francuski. 

Droga nr. 180, która przecina hrabstwo Restigouche, w północnym Nowym Brunszwiku prowadzi wśród dorodnych lasów iglastych. 

Jaka jest recepta na podobny sukces w Kanadzie, dotkniętej choćby szkodnikami typu mountain pine beetle? 

Są to dziesiątki tysięcy kg glifosatu, będącego głównym składnikiem Roundupu, rozpylane co roku nad lasami akadyjskimi składającymi się głównie z sosny i świerka. To opryskiwanie jest najbardziej intensywne właśnie w prowincji Nowy Brunszwik i zachodzi od 40 lat. 

Nazwa lasy akadyjskie pochodzi od nazwy regiony Akadia, tworzącego w wieku XVII i XVIII kolonie francuskie na wybrzeżu atlantyckim na terenie dzisiejszych prowincji kanadyjskich Nowy Brunszwik i Nowa Szkocja oraz amerykańskiego stanu Maine. W latach 1755-1760 koloniści francuscy zostali wypędzeni ze swoich domów i posiadłości przez Anglików. Wielu z nich osiedliło się wtedy w Nowym Orleanie lub powróciło do Francji. 

Coroczne opryskiwanie glifosatem jest tam częścią prac gospodarki leśnej, mającej na celu zapobieganie wzrostu gatunków liściastych zakrzaczających nasadzenia sosny i świerka na zrębach zupełnych. 

– Celem przemysłu leśnego jest zysk i wygląda na to że zysk za wszelką cenę, mówi Francine Lévesque, przewodnik turystyczny, mieszkająca nad rzeką Restigouche, jedną z najlepszych łososiowatych rzek Kanady. Jej region należał do najbardziej opryskiwanych w latach 2013 – 2017, według oceny Conseil de conservation du Nouveau-Brunswick. Płacimy podatkami za opryskiwanie trucizną naszych publicznych lasów, dodaje.  

Ruch oporu przeciwko opryskiwaniu  lasów glifosatem  przybiera w Nowym Brunszwiku na sile. W październiku 2018 złożono w parlamencie prowincji petycję z protestami 34.000 mieszkańców. Bez skutku, rząd prowincji nie zmienił na razie zdania. 

Podobne prace są najbardziej skuteczne i najtańsze, mówi Mike Légère dyrektor Forêt NB, wypowiadający się w imieniu przemysłu leśnego w Nowym Brunszwiku. 

– Mamy tutaj dwa obozy, nasz przemysłu leśnego i drugi, czysto ideologiczny, dotyczący spojrzenia na las, jego percepcji. Trudno dojść do porozumienia. Trzeba pamiętać że użycie glifosatu jest dozwolone a jego stosowanie ściśle kontrolowane przez urzędy federalne i prowincji. Nie jest też prawdą że na naszych zrębach brakuje bioróżnorodności. 

Biolog Marc-André Villard, badający lasy akadyjskie już od 20 lat, nie ma wątpliwości że glifosat ma duży i negatywny wpływ na różnorodność biologiczną. 

– Obserwujemy gatunki ptaków które wyraźnie unikają terenów z glifosatem, mówi. W roku 2014 rząd prowincji oddał przemysłowi leśnemu lasy do tej pory chronione i wycinki zrębami zupełnymi stworzyły i tworzą plantacje świerkowo-sosnowe w lasach do tej pory liściastych i mieszanych, tworząc znak zapytania nad możliwościami ich zachowania w stanie dopasowanym do siedliska. Zachowanie różnorodności przyrodniczej powinno być w interesie przemysłu leśnego i firm eksploatujących nasze lasy, bo tworzy lasy o dobrym zdrowiu. Ale nie, przemysł leśny nie rozumuje w podobny sposób, dodaje Marc-André Villard. 

Protesty Marc-André Villarda na komitecie konsultacyjnym koncernu leśnego J.D. Irving, przodującego w Nowym Brunszwiku, doprowadziły do usunięcia go z komitetu i ucięciu dotacji finansowych do jego badań. 

– Koncern nie akceptuje pewnych punktów widzenia i chce kontrolować wypowiedzi publiczne naukowców, mimo ich teoretycznej wolności akademickiej, mówi Marc-André Villard. 

Nie jest on jedynym naukowcem płacącym za swobodę wypowiedzi. 

Biolog Rod Cumberland był doradcą rządu prowincji w sprawach zwierzyny dzikiej w ciągu 15 lat. Jest on przekonany że opryskiwanie lasów herbicydami zawierającymi glifosat niszczy rośliny będące pożywieniem dla zwierzyny dzikiej, m.in. dla saren, co powoduje ich  zanikanie w lasach akadiańskich. 

– W warunkach normalnych zrębów zupełnych szybko pojawia się na nich roślinność liściasta, będąca pożywieniem dla jeleni i saren. Ale nie u nas. Dwie trzecie nowych zrębów jest jest opryskiwanych przez glifosat i pożywienie dla zwierząt ginie. To co herbicydy niszczą co roku odpowiada pożywieniu dla 1/3 populacji naszych saren, jest to 32.000 ton pożywienia, powiedział on w jednym z wywiadów. 

Są to nieodpowiedzialne oskarżenia, stwierdził J.D. Irving i w czerwcu 2019 Rod Cumberland został zwolniony z pracy jako wykładowca na Collège des technologies forestières des Maritimes, gdzie pracował od siedmiu lat. Jego odwołanie się od decyzji nie przyniosło skutku i dzisiaj pracuje on jako właściciel małej leśnej firmy pielęgnacyjnej. 

– Protesty dotyczące glifosatu wymagają pewnego rodzaju odwagi osobistej wyrażanej publicznie i taka jest dosyć rzadka w naszej prowincji, stwierdza on z gorzką ironią. 

Rodzina Irving należy do najbogatszych w Kanadzie i ma swoje interesy ekonomiczne również w przemyśle naftowym oraz w mediach. Koncern leśny J.D. Irving administruje i zarządza ponad 1 mln ha lasów publicznych Kanady i planuje objąć użytkowaniem dalsze lasy, do tej pory chronione. 

Minister środowiska Kanady, sprzeciwiający się tym planom, stracił swoje stanowisko (14.40 min. filmu). 

Protesty przeciw użyciu herbicydów w lasach Kanady nie są czymś nowym i zaczęły się w latach 70-tych poprzedniego wieku, w latach wojny wietnamskiej i użycia przez Amerykanów środka agente Orange w Wietnamie. 

Amerykanie, podobnie jak zresztą i Szwedzi  zabronili pod koniec lat 70-tych używania środków chemicznych opisywanych symbolami 2,4-T i 2,4,5-T. 

Kanadyjczycy, mimo ostrych  dyskusji parlamentarnych, poszli w ich ślady dopiero w połowie lat 80-tych. 

Dyrektor College, Gerry Redmond, który wziął w obronę Roda Cumberlanda pożegnał się również z pracą, wypowiadając nieopacznie opinię:

– Musimy wykluczyć glifosat z naszych lasów i równie szybko powinniśmy zbadać wpływ przemysłu leśnego na decyzję o zwolnieniu Roda Cumberlanda. 

Przeprowadzania podobnego dochodzenia żąda również kanadyjskie L’Association canadienne des professeurs d’université. 

Collège des technologies forestières des Maritimes nie reaguje a koncern J.D. Irving nie odpowiedział na pytania dziennikarzy Enquête. 

Program telewizyjny Enquête który opisuje tą sprawę przypomina też o zwolnieniu z pracy, w roku 2015, dr. Eilish Cleary. Ona również protestowała przeciw opryskiwaniu lasów i została zwolniona ze stanowiska chef médecin-hygiéniste prowincji Nowy Brunszwik. 

Jak reagują koncerny leśne stosujące praktyki z glifosatem? 

Klasycznie. 

– To nieprawdopodobne jak nieodpowiedzialnie postępują  ludzie niewystarczająco poinformowani, uważa Mike Légère.

Informacja przybrała więc formę platformy internetowej o nazwie InfoForêt (Nouvelle fenêtre) tworzonej we współpracy z władzami prowincji. 

http://infoforet.ca/

InfoForêt współpracuje z naukowcem i profesorem toksykologii Len Ritter, z l’Université de Guelph, w Ontario, kanadyjskim ekspertem do spraw wpływu pestycydów na zdrowie ludzkie. W ciągu swojej długiej kariery naukowej dzisiejszy profesor emeritus Len Ritter łagodził często i wyciszał krytykę dotyczącą podobnego wpływu. 

Firma Monsanto, produkująca Roundup traktuje dr. Rittera jako sojusznika w interpretacji różnych informacji na temat toksycydów produkowanych przez Monsanto i Bayer. Ta z kolei informacja wyszła na światło dzienne przy okazji jednego z procesów prawnych przeciw Monsanto w USA. 

Profesor Ritter również nie odpowiedział na pytania dziennikarzy Enquête. 

Ale nie tylko prof. Ritter figuruje wśród współpracowników portalu InfoForêt. Są wśród nich naukowcy leśni z ministerstwa des Ressources naturelles du Canada broniący przemysłu leśnego. InfoForêt nie wspomina też ani słowem o opłacaniu prac leśnych w prowincji Nowy Brunszwik przez Monsanto i J.D. Irving. 

Nauka czy propaganda – takie pytanie, dotyczące InfoForêt stawia program Enquête. 

– Czysta propaganda i tuba J.D.Irving, żadna nauka, śmieje się Rod Cumberland. 

Québec jest jedyną prowincją Kanady, w której od roku 2001 zabronione jest podobne rozpylanie pestycydów z powietrza. Zastąpione  ono zostało zwykłymi pracami kosą mechaniczną w ramach czyszczeń upraw i młodników, pracami znanymi choćby z lasów polskich czy szwedzkich. 

– Jest to czysty populizm, twierdzi Mike Légère, oskarżając przeciwników używania glifosatu bycia ślepymi wobec dowodów wskazujących na bezpieczne stosowanie tego środka. 

– Absolutnie nie, odpowiada Luc Bouthillier, ex-commissaire du Bureau d’audiences publiques sur l’environnement (BAPE), który zarekomendował w roku 2001 zaprzestanie opryskiwania glifosatem lasów w Québec. 

– Przeprowadzilismy w BAPE bardzo szerokie ankiety z udziałem przedstawicieli przemysłu agrochemicznego, leśników, ekologów, właścicieli lasu, specjalistów medycznych i mieszkańców. Wniosek do wyciagnięcia był konieczny i prosty – istnieje duży niepokój społeczny związany z używaniem glifosatu i powinniśmy zaprzestać opryskiwania. Ci co twierdzą iż glifosat jest nieporównywalny z DDT czy agentem Orange i jego kuzynami  2,4-T oraz 2,4,5-T, są ludźmi nieodpowiedzialnymi. 

– Kto jest nieodpowiedzialny, pyta z kolei Mike Légère. Faktem jest że nie mamy podobnie efektywnego jak glifosat środka pozwalającego nam na utrzymywanie lasów w stanie wymaganym na odpowiednio duże dostarczanie surowca dla przemysłu drzewnego. Jakimi miejscami pracy zastąpimy prace w gospodarce i przemyśle leśnym w Nowym Brunszwiku? 

Te prace to 1 na 14 miejsc pracy w tej prowincji i dyskusje na temat glifosatu wywołują emocje. 

– To niemalże syndrom sztokholmski , mówi jeden z protestujących Charles Thériault. Jesteśmy wzięci w pułapkę przez przemysł, który nam wmawia że to dla naszego dobra, naszych miejsc pracy, naszego dobrobytu. 

Luc Bouthillier pracuje aktualnie jako professeur de politique forestière na l’Université Laval, czołowej leśnej uczelni w Québec. 

– Argumenty że my, ludzie wiemy za mało i że mają nas uświadamiać naukowcy tego typu co z InfoForêt, są niewystarczające. To nie te czasy co kiedyś, gdy wystarczał nam przewodnik i nauczyciel, prowadzący nas ku lepszej przyszłości. Dzisiaj chcąc przekonać ludzi należy używać argumentów naukowych budzących zaufanie, zwłaszcza zaufanie społeczne. Argumenty przemysłu leśnego dotyczące używania środków takich jak glifosat i podobnych, tego nie robią. 

Charles Thériault mający dom letni nad rzeką Restigouche pokazuje w górę rzeki.

– Mogę z mego domu widzieć pałac letni Irvinga. Załatwił on sobie decyzję rządu prowincjonalnego o ochronie ścisłej 200 acrów (1 acr – 0,40 ha) lasów wokół siebie. No i oczywiście żadnego opryskiwania. 

My nie mający władzy Irvinga mamy dookoła swoich domów zręby zupełne, opryskiwane co roku. 

Czy nasze publiczne lasy są dalej publicznymi czy należą do J.D. Irvinga? 

Oglądając ten program pomyślałem o audycji radiowej sprzed kilku miesięcy, tym razem o chemii w polskich lasach https://audycje.tokfm.pl/podcast/78100,-Klucz-do-lasu-Czy-potrzebna-jest-chemia-w-lesie

Użycie glifosatu i Roudupu w polskich lasach jest oczywiście nieporównywalne do lasów Nowego Brunszwiku. Jak się orientuję z wypowiedzi polskich leśników są to ilości nieznaczne i tylko na szkółkach leśnych. 

Ale czy wśród polskich leśników, pracowników nadleśnictw stosujących opryski, nikt nie odczuwa niepokoju związanego ze stosowaniem środków chemicznych produkcji osławionego koncernu Bayer, dzisiejszego właściciela Monsanto? 

Czy istotnie wszyscy, również naukowcy leśni wierzą w opisy ich nieszkodliwości? 

Wydaje mi się że w tym temacie nie ma zaufania społecznego do argumentacji polskich leśników. 

Na temat podobnych oprysków pisaliśmy w https://www.forest-monitor.com/pl/trucizna-lub-nie-opryski-lasow-panstwowych/ i przytaczałem wtedy również przykłady z Québec, dotyczące opryskiwania lasów z powietrza ale innym preparatem niż glifosat. 

Komentarze do tego tekstu pokazują iż polskim naukowców niepokój na temat używania środków chemicznych w lesie nie jest obcy. 

Czy doprowadzi on do równie stanowczej postawy co u ich kolegów z Nowego Brunszwiku? 

Trudno powiedzieć ale ich ewentualnie krytyczne głosy mogą się liczyć, moim zdaniem, tylko w oparciu o opinię publiczną i przy poparciu naukowców medycznych. 

Zdjęcie: Enquête

Dodaj komentarz