Ministerstwo Środowiska

Zakuć, zaliczyć, zapomnieć, czyli rekrutacja do Ministerstwa Środowiska

W dzisiejszym wpisie, Stasiek (oczywiście pseudonim) inny kandydat na stanowisko głównego specjalisty ds. współpracy międzynarodowej w leśnictwie w konkursie przeprowadzonym przez Ministerstwo Klimatu/Środowiska dzieli się z nami swoimi wrażeniami. Na koniec moje podsumowanie. Zapraszamy!


Przemko opisał swoje odczucia z przebiegu konkursu w Ministerstwie Środowiska jako pierwszy tutaj: Ministerstwo, nowe możliwości, nowe wyzwania.

Zakuć, zaliczyć, zapomnieć, czyli 3Z są nieśmiertelne…

Postanowiłem podzielić się moimi wrażeniami z konkursu na stanowisko głównego specjalisty ds. współpracy międzynarodowej w leśnictwie przeprowadzonego w jeszcze wtedy Ministerstwie Klimatu. Ogólnie cały departament leśnictwa, a więc osoba zatrudniona na tym stanowisku, ostatecznie miałyby trafić pod zwierzchnictwo ministra Wosia.

Jak już wspomniano w innym tekście na ten temat, konkurs odbył się zdalnie. Uważam, że zarówno wytyczne  i wymagania stawiane kandydatom jak i proces rekrutacji były uczciwe, przynajmniej ja nie dopatrzyłem się żadnych tendencyjności, o które niekiedy podejrzewa się urzędy. Komisja składała się z 5 osób, przewodniczył jej Jacek Sagan, cały proces zajął nieco ponad 2 godziny. Technicznie rekrutacja przebiegła bez większych problemów.

Niesmak pozostawiły jednak u mnie niektóre pytania, a raczej wiedza, jaką wymaga się od kandydata. Są bowiem dwa sposoby nauki: na wykucie, albo na zrozumienie. Jeśli chodzi o sprawdzenie pytań z zakresu wiedzy o ustawie o lasach, to niestety był to ten pierwszy przypadek, przynajmniej w moim odczuciu. Można bowiem grupę ludzi do skutku, na wyrywki, przepytywać o ustawowe definicje, w końcu znajdzie się ktoś, komu podwinie się noga. Co to jest trwała zrównoważona gospodarka leśna? Obudzony w środku nocy z pewnością nie wyśpiewam zawartej w ustawie definicji, ale mogę wytłumaczyć to własnymi słowami. Czy to dobrze? W kontekście rekrutacji nie wiem. Takich z pozoru prostych pytań było wiele – z pozoru, gdyż różnica między poznaniem definicji a jej zrozumieniem jest diametralna. Jeśli mogę mieć do kogokolwiek żal, to raczej do siebie, że rzeczywiście ostatnie dwa tygodnie przed rekrutacją poświęciłem na intensywną naukę i próbę zrozumienia, o co chodzi w tym całym LULUCF. I uważam, że to rozumiem. Ale poproszony o wyliczenie czegoś z tego rozporządzenia z pewnością sobie nie poradzę. Ostatni raz odpowiadałem tak na pytania chyba w szkole średniej, bo na studiach kadra już zdaje sobie sprawę, że od definicji mamy źródła, a od zrozumienia – głowę. Wystarczyłoby, żeby pytanie dotyczyło innego fragmentu ustawy czy rozporządzenia, który komuś zapadł w pamięć lepiej, innemu mniej i role by się odwróciły. Takie podejście rekrutujących nie sprawdza zrozumienia materii, ale umiejętność zapamiętywania. Owszem, widzę tu trudność w ocenie odpowiedzi, bo wymagając wyrecytowania definicji czy kolejnych kryteriów uznawania lasu za ochronne łatwo policzyć kto ile się nauczył. Czy raczej – wykuł na blachę. Czy taka osoba ma pojęcie o tym, co się w leśnictwie w Polsce dzieje? Jakie są konsekwencje zrównoważonego rozwoju w nim? Może nie musi? Może nie w tym rzecz, bo urzędnik ma być od stosowania przepisów.

Zupełnie pozytywnie zaskoczyły mnie z kolei pytania o ustawę o umowach międzynarodowych, przygotowane przez obecną w komisji panią prawnik. Tu podejście było zupełnie inne – zamiast wyliczania kolejnych zapisów paragrafów, należało wyjaśnić kto za co odpowiada i jak przebiega proces ustanawiania umowy, oraz jak przebiega ratyfikacja. I to są rzeczy, które można wyciągnąć z głowy nie tylko po wykuciu ustawy na blachę, ale też po rozumieniu jej, bowiem są w jakiś sposób logiczne. A przecież tu też było pole do popisu, komisja mogła przecież zapytać o np. o to, które umowy wymagają ratyfikacji, a było tego sporo. Sprawdzenie znajomości języka angielskiego i umiejętności negocjacji również były nastawione na rzeczywistą ocenę umiejętności kandydata.

I teraz odniosę się do słów autora poprzedniego tekstu odnośnie płacy. Faktycznie nie powala, z moich wyliczeń wynika, że wynosiłaby netto ok. 3800 zł, do tego nagrody kwartalne i trzynastka. Czy za taką kwotę można utrzymać się w Warszawie? To zależy jak ktoś chce żyć, można wynająć pokój za 800 zł + opłaty, a można postawić się a zastawić się i pójść w stronę mieszkania. Obecnie zarabiam mniej, a jakoś udaje mi się, bez większych wyrzeczeń, przeżyć w stolicy. Jednak w kontekście zarówno umiejętności jak i obowiązków faktycznie oferowana płaca nie zachwyca, tym bardziej, że od komisji dowiedziałem się, że pewnie więcej pracowałbym w delegacji niż w biurze. To już poważne obciążenie zarówno psychiczne jak i dla zdrowia i wymaga naprawdę wielu wyrzeczeń. Ponadto po roku nowy pracownik musiałby przejść egzamin do służby cywilnej, dopiero wtedy zostałby zatrudniony na stałe. Myśląc o tym, ile musiałem się uczyć, by spróbować swoich sił w walce o pracę za raptem kilkaset złotych więcej nie mam żalu – w innym wypadku pewnie nigdy nie wniknąłbym i nie spróbował zrozumieć, o co w tym całym LULUCF chodzi. Ta wiedza już ze mną zostanie.

-Stasiek-

Drogi Staśku i Przemko!

Jako Wasz trochę starszy kolega mogę tylko powiedzieć, że Wasze wrażenia mnie nie zaskakują, a nawet tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem nie aplikując na to stanowisko. Zastanawiałem się przez chwilę aby aplikować tak dla sprawdzenia na własnej skórze jak wygląda ten proces rekrutacji, skłoniony również wiadomością od pewnego pana z BULiGL, który skomentował jeden z moich wpisów, że zamiast narzekać jak jest w Polsce źle, trzeba aplikować na pozycje i pomagać budować Polskę. W pełni się z tym zgadzam. Ale… aby budować Polskę trzeba posiadać a) odpowiednich ludzi na kierowniczych stanowiskach, którzy swoją ciężką pracą będą wzorem dla innych, b) odpowiednie środki przyciągające najbardziej uzdolnionych kandydatów. Ministerstwo Środowiska nie ma ani jednego ani drugiego.

Uważam, że sama postać pana Jacka Sagana będącego Dyrektorem Departamentu Leśnictwa jest dla mnie kontrowersyjna, o ile nie bulwersująca. O panu dyrektorze Saganie pisaliśmy już na naszym blogu tutaj: Wywiady dyrektorów leśnych, ludzi sukcesu polskich lasów. 

Ponieważ jest on trochę starszym kolegą ze studiów leśnych, śledziłem dokładnie jego przebieg kariery, która wyglądała mniej więcej tak (szkoda, że w Ministerstwie Środowiska nie można przeczytać CV wszystkich pracowników): doktorant z nauki o produkcyjności nt. daglezji zielonej na SGGW, pracownik w dyrekcji regionalnej w Warszawie odpowiedzialny za sprawy łowieckie, bam Dyrektor Departamentu Leśnictwa. Jeżeli coś istotnego pominąłem to przepraszam, ale nie widziałem na żadnym tym szczeblu kwalifikacji w postaci zarządzania zespołami, ludźmi itd. Nie widziałem również konkursu na stanowisko Dyrektora Departamentu Leśnictwa. Więc jak to jest, że Dyrektorem może zostać ktoś kompletnie przypadkowy, a na stanowisko specjalisty organizuje się konkursy? Jak równość to równość. Oczywiście żart.

Jak w takim razie osoba bez doświadczenia kierowniczego oraz bez uznania w środowisku ma zdobyć szacunek pracowników w Ministerstwie, a dalej jak ma przyciągnąć kapitał ludzki w postaci utalentowanych ludzi? I tutaj oczywiście trzeba zwrócić uwagę na postać samego pana ministra Michała Wosia czy pani Małgorzaty Golińskiej, którzy będąc młodymi ludźmi na początku swojej kariery, nie wyróżnili się praktycznie żadnymi szczególnymi osiągnięciami na polskiej scenie leśnej. A razem z panem Saganem piastują najbardziej odpowiedzialne stanowiska dla polskiego leśnictwa. To oni kształtują politykę leśną państwa i mają największy wpływ na funkcjonowanie Lasów Państwowych.

>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Leśna telenowela Wosia ciąg dalszy…

No dobrze, ale jeżeli nie liderzy mają przyciągnąć ludzi, to może chociaż pieniądze przyciągną do pracy w MŚ? Tutaj już poznaliśmy zarobki i pozostawię je bez komentarza, ale w pełni zgadzam się z kolegą Przemko. Za te pieniądze raczej nie zobaczymy masowej imigracji do Polski ludzi wyspecjalizowanych, jak nam to obiecują polscy politycy.

Także podsumowując, tak jak nie buduje się domu od komina, tak samo nie buduje się zespołów specjalistów ludźmi, którzy przyjeżdzają w teczkach… bo później mogą tylko wyjechać na… taczkach. 


Zdjęcie tytułowe: Wikipedia

Jedna myśl na temat “Zakuć, zaliczyć, zapomnieć, czyli rekrutacja do Ministerstwa Środowiska

  1. Szanowny Panie Rafale, piszę mam nadzieje dla Pana refleksji.
    Wskazuje pan, że “a) odpowiednich ludzi na kierowniczych stanowiskach, którzy swoją ciężką pracą będą wzorem dla innych, b) odpowiednie środki przyciągające najbardziej uzdolnionych kandydatów. Ministerstwo Środowiska nie ma ani jednego ani drugiego.”
    Z artykułu wynika jaki pogląd ma pan na temat stwierdzenia wskazanego w lit a.
    Zatem należałoby odnieść się do litery b.
    Proszę mi powiedzieć szczerze czy zna pan osobę która wygrała ten konkurs? Czy ma pan wiedze czy i jak uzdolniona jest osoba która obecnie pracuje na tym stanowisku, lub czy zna pan uzdolnienia innych osób pracujących w ministerstwie za podobne wynagrodzenie? Z pana wypowiedzi wynika, że uważa pan, że takie pieniądze “nie przyciągną uzdolnionych kandydatów”.
    A zatem czy uważa pan że osoby uzdolnione to tylko te które są majętne (ponieważ pracują za wyższą pensję?).
    Ponadto czy zna pan innych pracowników departamentu leśnictwa i jest wstanie określić ich uzdolnienia?
    Moim skromnym zdaniem uzdolnienie to indywidualna sprawa i chyba indywidualną sprawą jest też fakt za jaką pensję kto pracuje.
    Przypominam Panu, że owszem są osoby, które szukając pracy patrzą tylko na wynagrodzenie i benefity. Jednakże są osoby które poszukując pracy są w konkretnej sytuacji życiowej i może dla tych osób ważniejszą sprawą podczas poszukiwania pracy jest aktualna sytuacja rodzinna. Czy zgoda na taką pensję od razu świadczy o mniejszym uzdolnieniu? W mojej ocenie nie, a pana ocena jaka jest?
    Pisał Pan, że chętnie poznałby pan CV pozostałych pracowników? Co by pan zrobił mając takie CV? Oceniłby pan czy się nadają do pracy w ministerstwie, mają wystarczające umiejętności? Rozumiem, że ma pan zacięcie na pełnienie funkcji kierowniczych i jest to całkowicie zrozumiałe. Nie wiem czy pan takie aktualnie stanowisko piastuje, ale podsumowując bardzo pana proszę, proszę nie oceniać talentów osób na podstawie ich przyszłej/obecnej pensji. Chyba, że będzie pan kiedyś sam prowadził rekrutacje/zatrudniał osobę i będzie się kierował tylko taką przesłanką decydując o zatrudnieniu.

Dodaj komentarz