Co dwie głowy, to nie jedna – czyli jeden inżynier to za mało!

Niniejszy post dedykuje wszystkim tym nadleśniczym, którzy w swoich pięknych karierach, z połamanymi kręgłosłupami moralnymi, zdecydowali się na siłę tworzyć stanowiska, aby chronić ze względów politycznych swoich kamratów leśnych. Jeśli jesteś młodym pracownikiem LP, z ambicjami i zapałem do dalszej pracy, jesteś nieświadomy co dzieje się do okoła, lepiej nie czytaj tego posta.

Przykładów „dobrej” zmiany ostatnich rządów mógłbym wyliczać bez wytchnienia, bazując na moich obserwacjach. Jednak, w niniejszym poście chciałbym przybliżyć sytuację, z „hipotetycznego RDLP”.

W historii uczestniczą pracownicy dwóch nadleśnictw i jednej dyrekcji RDLP. Zawsze po zmianach politycznych, pojawia się pytanie :

A co z tymi co ze sceny muszą zejść?

W LP na ogół ze sceny schodzi się w dwojaki sposób: 1) emerytura, 2) spadek na niższe stanowiska, ale oczywiście z niewiele różniącą się pensją od tej, która była na wcześniejszym stanowisku. Ogólnie mówiąc, bez większego ryzyka.

Co do pierwszego sposobu, każdy przez chwilkę się zastanowił i powiedział sobie cicho: oczywista oczywistość. A tu jednak nie!

Załóżmy, że pracownik jednej z dyrekcji RDLP (np. sam naczelnik) postanowił sobie dorobić do emertytury. Skończył pracę w regionalnej, i pojawiło się pytanie : Gdzie teraz, kiedy wszystkie stanowiska są już zajęte? Przypomniał sobie, że ma kolegę nadleśniczego, z którym za czasów wspaniałej komuny kradli razem konie. Tu już moje wyobrażenia jak taki dialog mógł wyglądać:

Ale kolega n-czy mówi: „Słuchaj w biurze już mam wszystkich obstawionych, „nowy” inżynier nadzoru właśnie mi spadł z boskiej regionalnej jak z nieba, no nie mam za bardzo miejsca”.

Na to były naczelnik (BN): „A powiedz mi, ile Ty masz w ogóle leśnictw?”

N-cy: „13”

BN : „To może na drugiego inżyniera nadzoru?”

N-cy: „No wiesz, w sumie to od zawsze mieliśmy tylko jednego, który ostnio również prysł mi do dyrekcji, i pomimo swojej wielkiej nadwagi sam jakoś dawał radę. Ale słuchaj z drugiej strony taki jeden nadleśniczy z sąsiedztwa, który jest razem z obecną władzą. Nie! Wróć! Pomyłka! On tak ja, jest z każdą władzą i właśnie też powołał drugiego inżyniera nadzoru, który wcześniej był nadleśniczym, w swoim królestwie. A ma nawet o jedno leśnictwo mniej niż ja. Skoro on mógł i nikt mu za to nic nie zrobił, to dlaczego my nie możemy. Abyś zbytnio się nie przepracował, a już jesteś w sędziwym wieku, z 13 leśnictw dostaniesz 5, niech ten drugi młodszy zasuwa 8, bo jest ambitny, a po drugie i tak ma wyższą pensję niż Ty, bo był dyrektorem.

BN: „Brzmi nieźle, ale tylko jedna sprawa. Proszę nie umieszczaj tylko mnie na stronie internetowej wśród pracowników nadleśnictwa, żeby nie było jakiegoś skandalu, że młodym nie dajemy szans, czy coś takiego”.

N-cy: „No co Ty, przecież mnie znasz. Szczerze, ja [w domyśle pracownik n-ctwa] to strony internetowej specjalnie nie zmieniam, aby był zamęt kto tu w ogóle pracuje. Chyba większość nadleśniczych w Polsce tak robi, żeby ktoś się czasem nie doliczył ilu ludzi było kiedyś dyrektorami, pracuje na zwykłych stanowiskach i pobiera w dodatku pensje dyrektorskie. No i na końcu, nie mogę Cię wpisać, bo oficjalnie żadnego konkursu nie było, zrobimy to na „powołanie”, a Ty będziesz u mnie pracował aż do osiągnięcia stulecia w LP.

BN: „TY to masz łeb, myślę, że zasługujesz na kordelas!”

BN, Nadleśniczy: (złowieszczy śmiech) „Muahahaha”

Ważna adnotacja!

Zbieżność sytuacji może być przypadkowa, sytuacje w niniejszym poście są „fikcyjne” i przerysowane.

 

Dodaj komentarz