Gdzie są leśnicy aktywnie sprzeciwiający się upolitycznianiu Lasów Państwowych i publicznie piętnujący patologie?

Gdzie są leśnicy aktywnie sprzeciwiający się upolitycznianiu Lasów Państwowych i publicznie piętnujący patologie?

To nie moje pytanie, chociaż podobne już stawialiśmy na Monitorze Leśnym przed czterema laty w dwu artykułach.

Pytanie zadał Pan Artur Rutkowski, były redaktor naczelny Głosu Lasu i Ech Leśnych, zwolniony w ubiegłym roku z pracy w Lasach Państwowych. 

Artykuł „Polityka w Lasach Panstwowych” opublikowany został przed kilkoma dniami w Nowej Gazecie Leśnej nr.  7/2023 i pokazuje, że przynajmniej niektórzy leśnicy przestali siedzieć cicho, chociaż szkoda, że dopiero, gdy zwolniono ich z pracy.

Nowa Gazeta Leśna jest, jak się orientuję, jedynym polskim czasopismem leśnym poruszającym podobne tematy i publikowała już krytyczne wypowiedzi Panów Janusza Zaleskiego w nr. 6/2022 oraz Andrzeja Antczaka w nr. 5/2023, obu na emeryturze, ale nie siedzących cicho.

Tematem poruszanym w pierwszym rzędzie przez red. Artura Rutkowskiego, jest dzisiejszy dobór kadr zarządzających Lasami Państwowymi w stylu „po uważaniu”. Jest to dobre określenie, mnie osobiście przypominające atmosferę w sztuce Rewizor Nikołaja Gogola.

Bo zacytujmy opis na Wiki: „Wydarzenia rozgrywają się „same z siebie”, wszystkiemu winien jest wszechogarniający strach przed biurokracją, władzą, przepisami, restrykcjami. Gogol obnaża w komedii nieprawidłowości w systemie państwowym, rzutujące na mentalność obywateli, prowadzące do absurdów.”

Prawda że się zgadza? Przypomnijmy postać naszego niegdyś ulubionego dyrektora regionalnego Jana Kosiorowskiego który jednak został odwołany ze swego stanowiska nie przede wszystkim z uwagi na wywoływane skandale, ale właśnie „po uważaniu” przez dyr. Józefa Kubicę, a właściwie min. Edwarda Siarkę. Nie był tak do końca „ich”, ale trzeba przyznać, że ułatwił im „uważanie”.

„Uważanie” i system powołań stosowany przez dyrektorów LP, red. Artur Rutkowski uważa za główną przeszkodę w budowie nowego systemu zarządzania kadrami w swojej dawnej firmie, systemu który, jak pisze, „uciąłby lub choć zminimalizował wpływy polityków na politykę kadrową LP. Systemu opartego na jawności i uczciwej konkurencji, zaakceptowanych szeroko ścieżkach awansu, znanych wszystkim wymaganiom na poszczególnych stanowiskach, konkursach na stanowiska i, być może, terminowych kontraktach.”

Trudno nie zgodzić się z podobną analizą, zwłaszcza że autorem jest człowiek znający dogłębnie stary system, pracujący na jego samej górze i śledzący te „uważanie” przez ostatnie 20 lat pracy w Centrum Informacyjnym LP.

Wysuwający, nawiasem mówiąc, te same oskarżenia mobbingu, nepotyzmu czy zastraszania, które doprowadziły Rafała Chudego na salę sądową, a jego ojca Jacka Chudego do utraty pracy. (Czytaj oraz również).

Miejmy nadzieję, że red. Artur Rutkowski uniknie losu dr. Rafała Chudego, bo utrata pracy już go dotknęła.

Polityka kadrowa Lasów Państwowych kosztuje, pisał przed trzema laty Pan Rafał Chudy. Nic dodać, nic ująć i jest to jedna z przyczyn, które powodują, że w dobrej  sytuacji ekonomicznej LP, wiele osób z kadr tej organizacji, zarówno tych „ po uważaniu” jak i „bez uważania”, zyskuje na karuzeli kadrowej. Oraz milczy i nie protestuje, nawet na emeryturze.

Tytułowe pytanie – Gdzie są leśnicy aktywnie sprzeciwiający się upolitycznianiu Lasów Państwowych i publicznie piętnujący patologie? – warte jest małej, amatorskiej analizy.

Można je postawić inaczej: Co zyskują leśnicy aktywnie sprzeciwiający się upolitycznianiu Lasów Państwowych i publicznie piętnujący patologie?

Utratę społecznego zaufania i rangi zawodu? To mają już teraz, z wielu różnych przyczyn.

Utratę pracy i dobrego zarobku? To również byłoby pewne.

Wejście na rynek pracy, niespecjalnie poszukujący leśnych specjalistów, a już na pewno gorzej wynagradzający? To również jest oczywiste.

Dlaczego więc mieliby protestować?

Kilka dni temu portal Firmy leśne opublikował informację o przeroście zatrudnienia w LP.

Wynika z niej że w 2022 roku zatrudnienie w Lasach Państwowych wzrosło o 202 etaty do liczby około 26.000 osób, w tym same dyrekcje LP zatrudniały 1.400 pracowników.

Porównywanie zatrudnienia w Lasach Państwowych z innymi lasami państwowymi UE stało się pewnego rodzaju formalnością, na którą nikt z leśników LP nie zwraca dzisiaj uwagi. Pisaliśmy na ten temat już w roku 2017, opisując artykuł w Lesie Polskim.

No bo co z tego, że mamy tak ogromne zatrudnienie w LP w stosunku do np. Sveaskog, Metsähallitus czy Austriackich Lasów Związkowych? Mamy przecież najlepszą na świecie gospodarkę leśną, wymagającą kadr, odpowiadają z pewną logiką leśnicy polskich lasów państwowych.

Niemniej jednak ta najlepsza na świecie gospodarka leśna stosuje metody pracy sięgające początków jej niebawem  100-letniej historii, ale to jej nie przeszkadza, bo skoro metody się sprawdzają?

A że te metody wymagają pracowników? No cóż, noblesse oblige, mówią twórcy najlepszej na świecie gospodarki leśnej. Szlachectwo zobowiązuje, no i kosztuje.

Nie jestem przekonany, że zmiana doboru kadr w LP, z systemu „ po uważaniu” na system jawny i uczciwy, wystarczy do przestawienia organizacji Lasy Państwowe na nowe tory, ale wszystko wskazuje, że po wygraniu najbliższych wyborów przez koalicję, którą można nazwać anty-PiSowską, to przestawianie się rozpocznie.

Można się zastanowić, co oznacza taki rezultat wyborów.

Leśnicy, ci anty-PiSowcy, mają nadzieję że zmiany będą  łagodne i wszystko pozostanie po staremu.

Ale jeżeli zabiorą się za to politycy, przy pomocy specjalistów od zarządzania, o których tak pozytywnie wyraża się red. Artur Rutkowski, wspomagani przez specjalistów z NGO, to całość może zakończyć się prawdziwym potopem dla aktualnej kadry.

Pierwszym krokiem może być uchwalenie nowej ustawy o lasach, nie będącej ustawą o Lasach Państwowych i ustalającej jasny status gospodarczy LP.

Dalszym może być dopasowanie gospodarki leśnej w lasach do prawnych wymagań UE.

Już te dwa kroki mogą zlikwidować etaty w LP o dobrych kilka tysięcy osób, a to dopiero może być początkiem.

O innych, tych już typowo organizacyjnych, pisaliśmy  wielokrotnie na Monitorze Leśnych, przytaczając przykłady rozwiązań oceny zasobów leśnych (likwidacja szacunków brakarskich), odbioru drewna (np.harwestery) czy wywozu drewna (bez kwitów).

O problemach na linii administracja LP a ZUL pisała i pisze wyczerpująco Nowa Gazeta Leśna czy portal Firmy leśne.pl., stawiając często pytanie: Potrzebni są w takiej liczbie leśniczowie, podleśniczowie i stażyści, skoro ich prace może wykonać np. robotnik leśny czy operator harwestera, w dodatku taniej?

Społeczną funkcję lasu zapewnia głównie w LP edukator leśny i organizator różnych imprez upiększających obraz LP.

Efekt pracy edukatora, już 20-letni, jest corocznie uwidaczniany tonami śmieci wywożonych z lasu przez pracowników ZUL, co w pewnym sensie jest jednak pozytywnym efektem finansowym dla ZUL-i. Więcej takiej pracy, mogą dwuznacznie mówić zulowcy. 

Efekt pracy organizatorów imprez sportowych na terenach LP uwidaczniany jest wśród leśników LP ich rosnącą korpulencją, co z drugiej strony może być skutkiem nie tyle braku ruchu w lesie, a zamiłowaniem do lasu na ekranie SILP.

W obu przypadkach prace związane ze społeczną funkcją lasu mogą być wykonywane w równie dobrym skutkiem przez firmy zewnętrzne, co w przypadku edukacji leśnej pokazują organizacje typu NGO, a w przypadku imprez sportowych mogą pokazać specjalistyczne ZUL.

Mamy więc tutaj zmniejszenie zatrudnienia w LP znów o pokaźną liczbę osób, w dodatku fachowców, którzy nie powinni mieć problemów z odnalezieniem się na rynku pracy.

Nie wymieniłem tutaj Straży Leśnej, w której zatrudnienie powinno zmniejszać się proporcjonalnie do wysiłków edukatorów leśnych, ale tego nie robi, co wystawia poniekąd edukatorom negatywne świadectwo ich pracy. 

Straż Leśna nigdy nie miała dobrej opinii wśród społeczeństwa, zwłaszcza wiejskiego, a więc nie musi się tym przejmować. Z drugiej strony, zmniejszenie zatrudnienia wśród administracji terenowej, stworzy dla niej większe możliwości i większe znaczenie.

Niemniej jednak pytanie o wyłączenie jej ze struktur LP na pewno może być postawione.

No i w końcu mamy przyrodnicze wartości lasu, te w zasadzie i teorii postawione jednak na pierwszym miejscu w art. 7 Ustawy o lasach.

Wszystkie problemy Lasów Państwowych zaczęły się od lekceważenia przyrody na swoim przyrodniczym miejscu pracy. Drewno, drewno, nade wszystko, co dało pomyślność finansową firmy LP oraz leśników pracujących w LP.

Ale kosztem przyrody, co z bardzo udanym skutkiem dla negatywnego obrazu zawodu leśnika pokazują członkowie organizacji przyrodniczych.

Do czego doprowadzi idea Lasów Narodowych w przypadku wygranych wyborów przez partie sprzyjające, przynajmniej przed wyborami, powstaniu Lasów Narodowych?

Próbowaliśmy zastanawiać się nad tym stawiając kilka pytań.
Jest to bez wątpienia pomysł wrogi dzisiejszej egzystencji leśników w Lasach Państwowych, redukujący ich ilość o kolejne dobre kilka tysięcy etatów.

Sumując więc moje mocno ogólne uwagi, jestem przeświadczony, że leśnik Lasów Państwowych, zarówno ten nie protestujący przeciw roli polityki w LP jak i ten siedzący cicho, postawią na pewnego konia w najbliższych wyborach, bo w przeciwnym przypadku podkopią swoją egzystencję.

Odpowiedź na tytułowe pytanie jest prosta – protestujących leśników dzisiaj nie ma.

Red. Artur Rutkowski skarży się na obojętność w środowisku leśnym, leśną anabiozę. Cytuję: „Na niewielu już robią wrażenie materiały dziennikarskie wskazujące na łamanie regulaminów, podważające sensowność pewnych wydatków czy kwoty przy tych okazjach podawane w mediach.”

Ja myślę, że znacznie groźniejsza dla środowiska leśników jest anabioza społeczeństwa, które zadecyduje przy urnie wyborczej.

Jak często można słuchać skarg leśników na projekty polityczne uderzające, zdaniem leśników LP, w ich firmę, jak wiarygodne są ataki kierownictwa LP przeciwko UE, jak wiarygodne są oświadczenia leśników o ochronie przyrody w świetle rosnącego pozyskania drewna? I tym podobne. 

Nie sądzę, aby leśnicy LP mogli oprzeć się o dotychczasowe doświadczenia i być przekonani, że wśród ewentualnie wygranych w wyborach anty-PiSowców znajdzie się wystarczająco silna koalicja polityków popierających te „stare i dobre” Lasy Państwowe. Jak dotychczas.

A że jest to swoista bańka mydlana? Tą niestety stworzyli sobie sami leśnicy LP. Przyparci zostali do ściany i mają, jak słusznie zauważył dyr. Józef Kubica, tylko jedno wyjście, obstawione przez jego partię.

Transformacja społeczna sprzed ponad 30 lat nie dotknęła Lasów Państwowych, ale podobno to co się odwlecze, to nie uciecze.

Przyszłą i prawdopodobną transformację leśną Lasów Państwowych stworzyli sobie leśnicy tej organizacji sami.

Zdjęcie: pixabay

4 myśli na temat “Gdzie są leśnicy aktywnie sprzeciwiający się upolitycznianiu Lasów Państwowych i publicznie piętnujący patologie?

  1. Arboretum w Rogowie chyba każdy leśnik zna. W 1951 r przejął je inż Henry Eder jako etatowy pracownik naukowy zaczął je rozbudowywać.
    A jak było na prawdę ???
    Pan Eder był nauczycielem leśnictwa w Brynku, gdzie założył arboretum. Nie spodobał się dla kilku uczniów / synów wysoko postawionych tatusiów, mających umocowanie w nowej socjalistycznej PRL i został zwolniony z pracy w szkole leśnej jako NIEPRAWOMYŚLNY. No i tak trafił do Rogowa, gdzie przy pomocy skromnych środków zaczął rozbudowywać arboretum, dzisiejszą dumę SGGW.
    Mija 70 lat i selekcja leśników pod kątem jak MYŚLĄ, nadal aktualna.

  2. A jak wyobrażacie sobie, że miałby wyglądać protest w LP? Pewnie, można się szefowi postawić tylko problem w tym, że jeśli zwietrzy, że jesteście przeciwko niemu to nawet jak was nie zwolni to w ten czy inny sposób odsunie was od wszystkiego co mogłoby mu zaszkodzić (o ile wie co to jest bo ci kre*yni już kompletnie odkleili się od rzeczywistości). A takto przynajmniej jesteśmy w stanie pewne patologie wyciągnąć z Leśnej szafy pełnej trupów i przekazać dalej do mediów.

    Pocieszającym jest fakt, że mlodzi pracownicy nie przesiąknięci leśną patolą często też są mocno zniesmaczeni panującą sytuacją. Tylko jak odejdą ci przyzwoici to faktycznie zostaną ci tylko którym odpowiada ten układ jaki mamy dzisiaj…

  3. Nie tylko leśnik jest upolityczniony ale też wiedza leśna jest pod kontrolą polityczną.
    Pamiętał jak awansował na dyrektora regionalnego tzw “nadzieja białych” więc wykonałem telefon do niego na dom o możliwości pchnięcia do przodu moich dociekań z lasem ekologicznym i mi odpowiedział : “jeszcze nie teraz”.
    Pół roku później pokazowo w kominiarkach , przy kamerze wyprowadzili gościa z jakieś narady w centralnej Polsce.
    Na pewno za niewinność, bo stołek był potrzebny jego przyjaciołom 🙂
    Ale do dziś o ekologicznym lesie gospodarczym nikt nie chce słyszeć – bo nie ma rozkazu !

  4. Tak sobie wyobraziłem , ze doczekam kiedyś telefonu z kręgów rządowych, dotyczącą konsultacji ws lasu ekologicznego. Rząd np udzieli dużych pieniędzy dla fundacji ekologicznej założonej przez szwagra dyrektora generalnego (z zawodu fryzjera) i synowej posła PE (dyrektorki przedszkola w małym miasteczku) oraz żony posła , która nie pracuje w zawodzie leśnym ale ma ukończone 3 lata studiów na SGGW. No w zamian za zatrudnienie jako selekcjoner sadzonek, mam opowiedzieć DOKŁADNIEJ o co chodzi z tym lasem, bo w tym wypadku liczą się doświadczenia WSZYSTKICH 🙂

Dodaj komentarz