fundusz leśny Tasmania

Leśne fundusze inwestycyjne – czyli co powinieneś o nich wiedzieć

W tym poście chciałbym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat funduszu inwestycyjnego Lasy Polskie. Aktywność i sam pomysł funduszu dawały duże nadzieje i myślę, że założyciele byli na dobrej drodze do osiągnięcia sukcesu. Drodze naprawdę ciężkiej i usłanej drutem kolczastym. Pomysł był brawurowy ale możliwy do realizacji, moim zdaniem. Jednakże zarządzający nie założyli, że beton w Polsce jest naprawdę solidny dzięki silnemu uzbrojeniu Lasów Państwowych z Tronem i Ołtarzem, o czym mogliście przeczytać w ostatnich postach Pana Tadeusza Ciury. Na tą chwilę poszkodowanych klientów funduszu jest około 2 tys. i mają do odzyskania ponad 500 mln zł. Klienci zostali poszkodowani, ale rodzi się pytanie czy taki faktycznie był cel funduszu, tj. okraść inwestorów i uciec? Myślę, że fundusz rozwijałby się dobrze gdyby nie kilka powiązanych wydarzeń. Stało jak się stało, jednak, co gorsza konsekwencje upadku funduszu są bardziej okazałe niż tylko straty majątkowe. O tym i o samych leśnych funduszach inwestycyjnych i ich narodzinach przeczytacie w dzisiejszym wpisie na naszym blogu. Czytajcie dalej…


Leśne Fundusze Inwestycyjne

Ogólnie o funduszach

Idea funduszu inwestycyjnego jest dość prosta i polega na zbiorowym lokowaniu środków pieniężnych wpłaconych przez uczestników funduszu. Prościej mówiąc inwestorzy (najczęściej osoby prywatne, banki, zakłady ubezpieczeniowe czy tzw. family offices – czyli firmy prywatne zarządzające majątkami rodzinnymi zbieranymi przez całe generacje). Odnośnie tego ostatniego to prywatni właściciele lasów w Polsce nie mają “family offices” bo wiemy jak skończyli ich zamożni przodkowie w 1944 roku. Teraz mogą chyba tylko mówić, że ich family office ma siedzibę na Grójeckiej 127 w Warszawie.

CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Lasy państwowe w krajach postkomunistycznych zrodziły się z krzywdy i cierpienia zwykłych ludzi.

Gdy strategia i koncept funduszu są stworzone, trzeba znaleźć inwestorów, którzy w dany fundusz zainwestują (a funduszy jest bardzo dużo, nawet w Polsce). Inwestorzy wykładają pieniądze na stół a zarządzający funduszem przystępuje do pracy, lokując kapitał według wytycznych zapisanych w konstytucji funduszu. Jego celem jest praca nad generowaniem zysków dla inwestorów. Warto tutaj podkreślić, że nie ma inwestycji bez ryzyka i każdy kto inwestuje powinien być tego świadomy. Chociaż nasze Państwo Polskie zbytnio nie promuje takich wartości, zamiast tego pokazuje, że na Państwo można liczyć nawet w przypadku trefnej inwestycji.

Fundusze leśne i ich zarządzający – krótka charakterystyka

TIMO vs REIT

Najwięksi gracze na rynku pośród zarządzających leśnymi funduszami są w USA. TIMO – Organizacja Zarządzająca Inwestycjami Leśnymi (ang. TImberland Inwestment Managament Organization) jest jak broker, który zarządza portfelem inwestycyjnym inwestorów instytucjonalnych. Rola TIMO sprowadza się głównie do wyszukiwania, analizowania i kupowania nieruchomości leśnych, które swoim profilem pasują do portfela inwestycyjnego inwestorów. Kiedy nieruchomość leśna jest kupiona, TIMO otrzymuje pełną odpowiedzialność za aktywne zarządzanie nieruchomością leśną w celu osiągania adekwatnych zysków dla swoich klientów-inwestorów. REIT jest typem funduszu inwestycyjnego, który najczęściej jest notowany na giełdzie papierów wartościowych (np. Weyerhauser, Rayonier).

Zmiany struktury własności lasów

Struktura właśności lasów w USA zmieniała się nieustannie od czterech dekad kiedy to praktycznie wszystkie wertykalnie zintegrowane firmy produkujące produkty drzewne sprzedały swoje lasy innym instytucjonalnym lub indywidualnym właścicielom takim jak TIMO czy REIT.  Głównymi czynnikami prowadzącym do tych zmian były kiepskie rezultaty finansowe firm wertykalnie zintegrowanych, sprzeczność interesu w kontrolowaniu całego łańcucha dostaw (interes hodowcy drzew i producenta produktów drzewnych odnośnie ceny surowca jest sprzeczny, ten pierwszy chce drogo sprzedać surowiec a ten drugi chce nabyć go jak najtaniej) czy kwestie uciążliwych podatków na poziomie federalnym dla firm typu C Corporation. W innych krajach takich jak Nowa Zelandia, Australia czy RPA, lasy rządowe zostały sprzedane firmom typu TIMO lub innym prywatnym inwestorom. Także, przekształcenia lasów będących w posiadaniu rządu lub przemysłu drzewnego połączone ze zmianami prawnymi w systemie emerytalnym w USA odnośnie inwestowania znacząco pobudziły zainteresowanie instytucjonalnych inwestorów w aktywa leśne. Ponadto, zamożni inwestorzy z Europy i Bliskiego Wschodu również zaczęli inwestować aktywnie w nieruchomości leśne.

Fundusz Lasy Polskie

Przy niskich stopach procentowych Dom Maklerski W Inwestments zaproponował Polakom inwestycje alternatywne. Powstały trzy fundusze. Pierwszy WI Inwestycje Rolne FIZ miał zarabiać na wzroście wartości ziemi oraz na dopłatach bezpośrednich i sprzedaży plonów rolnych. Jak podaje Business Insider, fundusz ten zarządzał bankiem gruntów wielkości 4,5 tys. ha. Następny fundusz – WI Vivante FIZAN – miał inwestować w infrastrukturę medyczną dla osób starszych i wymagających pomocy pielęgnacyjno-opiekuńczej. Fundusz miał budować domy starości o podwyższonym standardzie, a zyski chciał czerpać z opłat abonamentowych. Trzeci fundusz, to WI Lasy Polskie, który powstał w 2015 roku i miał generować zyski z wzrostu cen posiadanej ziemi, sprzedaży drewna z upraw leśnych, a także dopłat na zalesianie. Fundusz zgromadził około 2.5-3 tysięcy hektarów ziemi. Ponieważ wiemy, że Lasy Państwowe nie sprzedają swoich lasów, fundusz zaczął wykupywać albo większe kawałki leśne od prywatnych właścicieli (tzw. brownfield) albo po prostu inwestować w tak zwany greenfield, czyli ziemię o najczęściej słabszej klasie jakości niż pod rolę, przeznaczoną na zalesienie (stąd też strategia związana z dopłatami).

>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Leśnictwo to jest biznes!

Fundusze radziły sobie dość dobrze co przestawia wykres poniżej pokazujący zmiany wartości certyfikatów funduszy. Aż tu nagle pod koniec 2016 roku wszystko się załamało. Pytanie? Jeżeli taka była strategia zarządzających to oczywiście powinni zostać za to surowo ukarani, jak najszybciej aby pokazać że prawo w Polsce działa. Chyba aż po dziś dzień nie jestem tego taki pewien.

Ale załóżmy, że zarządzający funduszami nie byli oszustami i chcieli jak najlepiej zarządzać powierzonym majątkiem. Skąd takie założenie? Zarządzający funduszami bogacą się kiedy ich fundusze odnoszą sukcesy. To bardzo proste. Pobierają oni opłaty za zarządzanie (ok. 2%) a czasem ustalają tzw. success fee która jest naliczana gdy wzrost wartości jednostki przekracza z góry ustalony poziom (np. x% rocznie lub benchmark (WIG). Na koniec funduszu, zarządzający otrzymuje najczęściej tzw. performance fee czyli opłatę za efekt. Pobiera się tę opłatę od klienta/inwestora kiedy zarządzający funduszem wypracowuje ponadprzeciętne wyniki. Jest to taka premia zachęcająca zarządzającego do ciężkiej pracy dla swoich inwestorów.

Co w takim razie stało się, co mogło pokrzyżować plany zarządzających Funduszem?

“Dobra Zmiana” robi dobre zmiany? Hmm.. dla kogo?

Pierwszy cios w prywatną własność

Tak się akurat stało, że w maju 2016 roku wygasał okres ochronny ziemi rolnej i lasów przed wykupem przez obcokrajowców. Zarządzający funduszem mogli liczyć, że wartość certyfikatów wzrośnie po wygaśnięciu okresu ochronnego. W rezultacie wszystko się posypało na skutek nowego prawa. “Dobra Zmiana” czyli rząd Prawa i Sprawiedliwości dokonał zmian w prawie, które mocno ograniczyły krąg nabywców ziemi. Zmiany wprowadziła obowiązująca od 30 kwietnia 2016 r. ustawa z 14 kwietnia 2016 r. o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw (Dz.U. z 2016 r. poz. 585 ze zm.), która m.in. znowelizowała ustawę z 11 kwietnia 2003 r. o kształtowaniu ustroju rolnego (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1405 ze zm.; dalej: u.k.u.r.). W największym skrócie miała ona zapobiec wykupowaniu polskiej ziemi przez obcokrajowców. Wprowadzono m.in. , że przez 5 lat nie będzie możliwości zakupu państwowej ziemi powyżej 1 ha a powierzchnia prowadzonego gospodarstwa może mieć maksymalnie do 300 ha. Teoretycznie o tym, kto może, a kto nie może dokonać zakupu, decydować ma Agencja Nieruchomości Rolnych, która miała zyskać prawo pierwokupu (brzmi znajomo w kontekście leśnictwa, prawda?). Podsumowując, ograniczenia zakupu ziemi to jedno. Pojawia się również problem z jej późniejszą sprzedażą, gdyż można sprzedać ją wyłącznie rolnikom. No chyba, że sprzedający nie może znaleźć nabywcy wśród rolników, więc wtedy może wystąpić do Agencji Nieruchomości Rolnych o zgodę na sprzedaż innemu podmiotowi. Nie chce mi się nawet pisać ile wypaczeń tego systemu będzie można znaleźć w przyszłości.

Drugi cios w prywatną własność

Tak się dziwnie składa, że również 30 kwietnia 2016 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o lasach przyznająca Lasom Państwowym prawo pierwokupu gruntów leśnych zbywanych w obrocie prywatnym. Pisaliśmy o sprawie prywatnych właścicieli lasów już nieraz na Monitorze Leśnym w postach tj.: Bezprawie prawa pierwokupu LPFikcyjny właściciel lasu w Polsce czy Fatality na lasach prywatnych w Polsce.

Konsekwencje dla Funduszu

I tak nagle ze względnie “wolnego rynku” obrotu nieruchomości rolnych i leśnych w Polsce, a przynajmniej na takiego się zapowiadającego, “Dobra Zmiana” spowodowała, że Państwo położyło łapę na relacjach sprzedający-kupujący i zaczęła się kontrola kto może kupić, sprzedać i za ile. No i oczywiście skąd pochodzi i czy ma w ogóle pojęcie o leśnictwie czy rolnictwie (sic!). A kogo to obchodzi? Jeżeli inwestuje pieniądze na giełdzie w firmę ubezpieczeniową, to nikt mnie nie pyta czy znam się na ubezpieczeniach. Dlaczego teraz ktoś ma mnie pytać czy znam się na leśnictwie czy rolnictwie? Moja inwestycja, moje ryzyko.

Moje osobiste zdanie jest takie…

Fundusz stracił płynność finansową pod koniec 2016 roku. To co tam naprawdę się stało jest tak zagmatwane, że nie sposób się nie pogubić. Ogólnie fundusze tworzą spółki zależne aby rozproszyć ryzyko inwestycyjne i dokonać jak najlepszej optymalizacji podatkowej (stąd podejrzewam mowa o Cyprze w wątku sprawy i wyprowadzaniu pieniędzy właśnie tam). Sprawę bada prokuratura. Nawet nie jestem pewny, czy ktoś z zarządzających funduszami w ogóle znał się na leśnictwie. Wątpię.

Sam pomysł skupowania lasów prywatnych i inwestycje w nowe tereny pod zalesienia jest dobrym pomysłem moim zdaniem, patrząc na obecną politykę na świecie (zmiany klimatu, bioekonomia, wykorzystanie drewna w wielu gałęziach przemysłu itd.) co wiąże się z rosnącym popytem na surowiec drzewny, a także na usługi ekosystemowe jak np. wiązanie CO2 i  późniejsza sprzedaż kredytów węglowych jako dodatkowe źródło przychodów w leśnictwie.

Zarządzający chcieli skupić ziemię i stworzyć większe gospodarstwa rolne i leśne. Ale w każdym funduszu jest jedna kwestia, która dotyczy strategii wyjścia. Leśne fundusze tworzone są często z terminem wygaśnięcia do 10 latu (przynajmniej za granicą). Myślę, że zarządzający chcieli sprzedać w późniejszym czasie swoje portfele inwestycyjne firmom z zagranicy, które bardzo chętnie kupiłyby ziemię w Polsce. Myślę, że chętnych na gospodarstwo leśne o powierzchni ok. 10 tysięcy hektarów byłoby bardzo wielu, choćby w Szwecji w której firmy z przemysłu drzewnego już dokonują zakupów lasów w krajach bałtyckich (np. SCA) i zabezpieczają sobie podaż surowca na przyszłość, lub firmy z kapitałem amerykańskim, które od lat 90 dywersyfikują swoje portfele inwestując w różnych częściach świata w leśnictwo.

>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Zrozumieć Skandynawów 

>>ZAINTERESUJE WAS: Zrozumieć Konfederatów

Zmiany w prawie spowodowały duże zamieszanie na rynku i prawdopodobnie bardzo ograniczyły te możliwości. Inna kwestia to cena i samo prawo pierwokupu przez ANR lub Lasy Państwowe.

Dla kogo te zmiany były korzystne?

Myślę, że największym beneficjentem “dobrych zmian” są bez wątpienia Lasy Państwowe, które boją się konkurencji jak diabeł święconej wody. I mają pełne do tego przesłanki, gdyż w funduszach inwestycyjnych najczęściej zatrudnionych jest do 100 ludzi (przy zarządzanych lasach na poziomie miliona hektarów), a wszystko inne jest puszczone w outsourcing (wliczając pracę leśników terenowców). Upadek funduszu Lasy Polskie to kolejny argument dla Lasów Państwowych, który je bardziej utwierdzi, że prywatny nie potrafi i nie umie zarządzać lasem tak jak las państwowy właściciel.

To co spotkało inwestorów jest po prostu smutne i psuje tylko reputację dla całego sektora leśno-drzewnego a także inwestycyjnego w Polsce.

Winni powinni być bardzo surowo ukarani. Wliczając tych którzy podnieśli rękę na prawo własności i wolny rynek…


Zdjęcie: Widok leśnych inwestycji na Tasmanii. Autor: Rafał Chudy

Dodaj komentarz