Czy klimatyczna fikcja literacka może być punktem odniesienia dla leśnika Lasów Państwowych?

Czy klimatyczna fikcja literacka może być punktem odniesienia dla leśnika Lasów Państwowych?

Mam tutaj na myśli literaturę określaną mianem cli-fi (climate-fiction) czyli literaturę w której, jak pisze krytyk literacki, fikcja literacka i refleksje oparte na faktach teraźniejszych zmian klimatycznych łączą się w całość,  w spojrzenie ogarniające wspólne losy ludzi i planety na przestrzeni lat i wieków.

Do takiego spojrzenia odwołują się publicyści, filozofowie, socjologowie, ekologowie i jak widać zawodowi leśnicy, którzy z racji wykonywanego zawodu powinni stać jak najdalej od apokaliptycznych wizji bliskiego końca świata.

Krańcowym przykładem są wizje absolutnej apokalipsy  w „Drodze”, książki Comaca McCarthy’ego z roku 2006 czy filmu o tej samej nazwie z roku 2009, książki, której znaczenie podkreślają aktywiści i działacze ekologiczni.

Jeden z nich, dziennikarz George Monbiot napisał: „Droga”, to Ground Zero ekologizmu”

Punktem odniesienia dla blogu leśnika Witolda Ciechanowicza https://namiotwloczykija.pl/2023/09/27/ekologiczny-tekturowy-kubek/ nie była jednak  „Droga”, a inna książka o tematyce cli-fi, o tytule „Barkskins”, amerykańskiej pisarki Annie Proulx.

Tytuł „Barkskins” został przetłumaczony jako „Drwale”, co można zrozumieć, bo jest to chwytny tytuł w języku polskim, ale nie odpowiadający wymyślonemu przez autorkę słowu barkskins, połączeniu słów kora i skóra, czyli ludzi o skórze grubej jak kora, ludzi gruboskórnych.

Annie Proulx tak o tym mówi:

„Barkskins – ktoś, kto ma skórę jak kora. Nie jest to słowo powszechnie używane i nie mogę znaleźć, gdzie je słyszałam lub widziałam – całkiem możliwe, że je wymyśliłam, po prostu nie wiem. Ale to byli Barkskins, zanim jeszcze napisałam  pierwsze słowa”.

Drwale są w tekście blogu przeciwstawieni leśnikom, a raczej ich braku – to nie leśnicy wycinają lasy w Brazylii, a drwale, leśników tam nie ma. Drwale niszczyli i niszczą lasy Québec, Ontario, Michigan, Brazylii czy Nowej Zelandii, dopiero pojawienie się leśników z ich zrównoważoną gospodarką leśną utemperowało chęć zysku drwali i ich apokaliptyczne niszczenie lasów planety.

Niemniej jednak praca barkskins przyczyniła się do powstania zawodu leśnika, jak i  zrównoważonego oraz współczesnego leśnictwa będącego postępem, podobnie jak rolnictwo zastąpiło zbieractwo, pisze bloger Witold Ciechanowicz, porównując nawiasem mówiąc  leśnictwo z rolnictwem w najlepszym stylu krytyków TZW gospodarki leśnej.

Annie Proulx ma zdecydowane zdanie, jako autorka climate-fiction. Barkskins z czasów Ludwika XIV istnieją dalej, zmieniają tylko epoki i miejsca oraz styl pracy, z Québec do Brazylii czy Nowej Zelandii.

W wywiadzie dla NPR mówi na temat pozyskania drewna, odpowiadając na pytanie „On her own experience with logging” – o własnym doświadczeniu dotyczącym pozyskania drewna w lasach.

„Przez większość mojego życia widziałam pozyskiwanie drewna. Oglądałam je, studiowałam je, słyszałam je. Wiesz, to jest część życia w niektórych miejscach na świecie. Dorastałam w Nowej Anglii, gdzie wycinka się kiedyś zaczęła i trwa do dziś. Pozyskiwania drewna nie jest miłą czynnością, to ostra i ciężka praca. Jest głośno, brudno i pozostawia po sobie przykry obraz – pniaki i połamane gałęzie.”

A na inne pytanie: „On writing a book about deforestation in which the protagonists are loggers” – o napisaniu książki, której głównymi bohaterami (negatywnymi, TC) są drwale:

„Na początku cały glob był pokryty grubym płaszczem zieleni i my go usunęliśmy… Czytelnicy nie są głupi i nie trzeba im tego wszystkiego dokładnie przeliterować. Potrafią sobie przedstawić bohatera robiącego coś złego lub dobrego, mówiąc bardzo prosto. Jeśli w umyśle czytelnika pojawi się konflikt, to dobrze.”

W umyśle czytelnika powstaje więc konflikt, problemem jest tylko, że obraz dawnych drwali, z XVII, XVIII i XIX wieku, zlewa się ze współczesnym drwalem, z XX i XXI wieku. Powstają  klasyczni leśni bad guys, prowadzący świat do zagłady. Co sprzyja oczywiście narracji  autorki cli-fic, ale czy obrazowi rzeczywistemu i współczesnemu?

Kanada, USA, Nowa Zelandia jak i  Brazylia mają dzisiaj, podobnie jak Polska, gospodarkę leśną, prowadzoną przez urzędników leśnych, sterowaną przez prawo państwowe, przez administracje państwowe, z certyfikatami m.in. FSC i podobnymi. To łatwo sprawdzić, wystarczy wejść na sieć i wpisać hasło „forestry” plus dany kraj lub stan USA, np. „new england” aby się przekonać, że to administracja leśna, państwowa czy stanowa oraz prawo leśne decydują o forestry w New England, a nie drwale, nawet w postaci koncernów leśnych.

No, ale jak opisze się o apokalipsie, to drwale jako barkskins pasują zdecydowanie lepiej niż forestiers.

Można oczywiście wątpić w forestry w Brazylii, ale to już inna sprawa.

Trudno mi uniknąć konspiracyjnego spojrzenia na takie postawienie sprawy. Z jednej strony tytuł książki – „Drwale”, książki przedstawiający drwali-barkskins, efekty ich pracy w najczarniejszych barwach, a z drugiej blog leśnika Lasów Państwowych, akceptującego taki obraz, w świetle trwającego konfliktu Lasy Państwowe – ZUL, czyli drwale.

To nie my, to oni, pisałem kiedyś na podobny temat w https://www.forest-monitor.com/pl/pracownicy-lasow-panstwowych-pytaja-i-odpowiadaja-to-nie-my-to-oni/

Pan Witold Ciechanowicz nie kryje na blogu swego pozytywnego zdania o współczesnym polskim leśnictwie, nazywając go chlubnym wyjątkiem, tym zarządzanym przez jego kolegów z Lasów Państwowych, a równocześnie prowadzi swój blog, w tym ostatnim przypadku opublikowany w czasopiśmie Las Polski, w atmosferze wyraźnych sympatii dla literatury ze sfery climate-fiction lub ecofiction.

Tej opisującej apokalipsę planety Ziemia, między innymi z powodu wylesiania i nadmiernego pozyskania drewna. Wylesiania i pozyskiwania drewna powodowanego chciwością barkskins, synonimu drwali, natomiast nie z winy leśników. Barkskins to również Skarb Państwa, właściciel polskich lasów państwowych, zainteresowany jedynie zyskiem, natomiast nie leśnicy Lasów Państwowych, zarządzający lasem państwowym, ludzie dążący do kompromisu pomiędzy dochodem państwa a zapewnieniem bioróżnorodności w lasach Skarbu Państwa.

Jeżeli więc barkskins to zarówno drwale jak i Skarb Państwa, to jest jasne, że leśnicy Lasów Państwowych oraz Annie Proulx stają po jasnej stronie mocy i zrozumiałe jest stawianie przez Pana Witolda Ciechanowicza na tego typu literaturę.

Niezrozumiałe są tylko ataki polskich ekologów oraz części społeczeństwa na Lasy Państwowe, nasilone zwłaszcza przed najbliższymi wyborami.

No, ale jak wiadomo, ekolodzy stoją po mrocznej stronie mocy, zwłaszcza od czasu zastąpienia plastikowych kubków przez kubki tekturowe, wymysł ekologów, ale podchwycony ochoczo przez koncerny leśne, współczesnych barkskins.

Tak, fikcja literacka spod znaku klimatu i apokalipsy, może i powinna być punktem odniesienia dla leśników Lasów Państwowych.
Wystarczy proste wytłumaczenie – to nie my, to oni.

Źródła: (recenzje na temat książki Annie Proulx „Barkskins”)

https://amp.theguardian.com/books/2016/jun/19/barkskins-annie-proulx-review

https://amp.theguardian.com/books/2016/jun/10/barkskins-annie-proulx-review-alex-clark

https://www.nytimes.com/2016/06/19/books/review/barkskins-by-annie-proulx.html

https://www.npr.org/2016/06/10/481449357/annie-proulx-s-bloody-new-novel-barkskins-is-about-more-than-deforestation

Zdjęcie: visaskogen

Dodaj komentarz